Jezor
g/sennik

Przed tym nie pamiętam, co się działo.
Bylem w bloku, dużo większym niż ten, w którym mieszkam. Przechodziła obok mnie śmierć, ale nie ja byłem jej celem, tylko ktoś zupełnie inny. Mogłem ją dotknąć, chwycić, zatrzymać na chwilę, żeby dać tej osobie choć trochę więcej czasu. Śmierć była bardzo groteskowa. Szła w czarnym płaszczu z kapturem (materiał jak na worki) i miała wielką kosę. Kiedy ją zatrzymywałem, wydawała z siebie okropny dźwięk. Taki świst jak u starego pijaka z dziurą w gardle. Potem było spokojnie, coś zupełnie innego. Bylem z moim dobrym znajomym, śniłem o jakimś koledze z którym się nigdy nie znaliśmy ale miał pretensje, że mu nawet nikt ręki nie podał. Przyszedł nawet do mojego domu żeby nam o tym powiedzieć. Tak, czy inaczej przeprosiliśmy go i sobie poszedł.
Ale pomijając ten fragment, bo go pamiętam szczegółowo choć nie jest istotny.
Wchodzę do mieszkania, jacyś znajomi ludzie oglądają tv. Mówię im o tym, że mogę zatrzymać śmierć na dłużej. I wtedy przychodzi moja siostra, widocznie zdenerwowana na mnie o to. Nagle jest noc. Wychodzi z pokoju siostra. Zaczyna się dusić. Próbuję jej pomóc, ale nic to nie daje. Uciskam jej brzuch, zaczyna wymiotować. Najadła się jakich dziwnych proszków.
Krzyczę o pomoc, ale moja mama tego nie zauważa. Coś gotuje, mniejsza p tym co. Chcę od niej leki wziąć dla Siostry, nic mi nie daje bo za drogo. Siostra umiera, wszędzie wymiociny. Nikt się tym nie przejmuje, poza mną. Umarła. Krzyczałem jeszcze przez chwilę i się obudziłem.

#
Jezor

Pisałem to w półśnie, zasypiałem kilka razy w trakcie, nie wiem na ile dobrze i sensownie mi się to udało :D

#