Chciałem ostatnio kupić sobie jakiś porządny twardy materac.
Idę więc sobie do odpowiedniego sklepu/marketu/hali i pytam. Przeuprzejma Pani uświadomiła mnie że materace o odpowiednich parametrach jakie mnie interesują (czytaj max twardy i prosty) zaczynają się od 1500złota. Ja pytam czemu to tak, przecież chcę zwykły w miarę porządny i twardy materac na łóżko o standardowym wymiarze? Pani mi wytłumaczyła.
Otóż na mistyczną cenę (to i tak jeden z tańszych) składają się:
- Nowatorski i kreatywny design (który jak podejrzewam ma zachwycić moich znajomych (spoko. Słuchajcie, słuchajcie teraz przerwa w grilowaniu, bo idziemy obejrzeć mój zajebisty designerski materac, stworzony z włosia i esencji jednorożca- O'realy? ).
- Mistyczne ingriediencje, jak: włókno kokosowe, naturalny len, sferoidalne sprężyny (których technologia produkcji opracowana w czasach gdy zdobywano Dziki Zachód, przepadła i cudownie została na nowo odkryta u progu XXI wieku), oraz końskie włosie- faktycznie w opisie katalogowym było jak byk (albo raczej koń) że zawiera: końskie włosie! Tak proszę Pana, najprawdziwsze końskie włosie!!
Przy końskim włosiu, stwierdziłem że level zajebistości oferowanego produktu jest dla mnie za wysoki i jednak podziękuję, gdyż muszę chyba zmienić profesję na hipsterskiego maga, żeby być godnym tego produktu. Z reakcji Pani materacprezenterki, wywnioskowałem że nie była to uwaga która byłaby dla niej zrozumiała i/lub ją satysfakcjonowała. Na odchodne zaproponowała mi księgę z materacporno, ale grzecznie odmówiłem stwierdzając że to by już zbyt dużo emocji było.
Zadanie na przyszłoroczną maturę:
Firma produkująca materace, robi ich powiedzmy 10000 miesięcznie, niech będzie nawet tysiąc. Jak duża musi być populacja koni, by zapewnić realnie wpływający na komfort materaca procentowy udział ich włosia w wyżej wymienionym, przy normalnej masowej produkcji?