To kwestia warzyw raz jeszcze.
Portugalia od zawsze robiła dżemy z marchwi. UE chciała uregulować zasady dotyczące dżemów, ale Francja nie chciała się zgodzić, bo mieli ustawę o dżemach, która stanowiła, że dżem może być tylko z owoców, wobec czego wszystko wetowała, a jak Francja się uprze to nic się nie da zmienić. Portugalczycy narzekali, że ich przedsiębiorcy stracą.
Europejscy urzędnicy - ci niby durnie - wymyślili fortel - zgodzili się z tezami wielkiej i mądrej Francji i puścili dyrektywę o dżemach tylko owocowych, a zmienili wykaz warzyw i owoców, który zmienić mogła Komisja bez prawa głosu państw. Wszystko żeby dyplomatycznie załatwić bezsensowny spór. Do mediów przychodzi tylko końcowa informacja, która ośmiesza UE, a tak naprawdę jest to dość ciekawa zagrywka pokazująca spryt i techniki dyplomacji.
Tak przy okazji to z Francją zawsze były problemy, skarżyła się przed ETS na złe Niemcy, które nie chcą wpuścić ich alkoholu, bo miał tylko 14% a ustawodawstwo RFN przyznawało miano tego danego alkoholu dopiero od 20%. Niemcy bronili się tym, że jest to umyślnie wprowadzona regulacja by nie rozpijać obywateli (sic!), gdyż ci przyzwyczajeni do wysokoprocentowego alkoholu wypiją go mniej niż francuskich sików. Lata 70/80 to świetna kopalnia różnych perełek.
Dobrej nocy ;)
Do mediów przychodzi tylko końcowa informacja, która ośmiesza UE
Nie wiem czy wiesz, ale to nadal ośmiesza Unię ;) Do tej pory problem nie istniał. Portugalia robiła swoje, Francuzi swoje, jednak Unia chcąc wszystko ujednolicać i wrzucać do jednego garnka różne nacje stworzyła takie precedensy, która sama musi idiotycznie rozwiązywać. To nie jest "dyplomatyczne i normalne" podejście do sprawy. Normalnym byłoby zostawić to w spokoju i pozwolić rywalizować tradycyjnie na rynku, jak to było wcześniej. Jednak biurokracja wszystko musi opisac...
@kalmanawardze: nie znam dokładnie akurat sprawy dżemów, ale - bariery pozataryfowe. Akapit o alkoholu jest dobrym przykładem. Unia może sobie wprowadzić najbardziej wolny handel między wszystkimi państwami Unii, ale co z tego, gdy jedni zabronią alkoholu poniżej 20%, wymagania sanitarne mięsa u drugich będą do spełnienia tylko przez nich samych, a jeszcze inni dopłacać do eksportu wybranym producentom po dumpingowych cenach. Swoboda (wolę to słowo od zawłaszczonej wolności) handlu jest bardzo szerokim problemem i zniesienie ceł czy granic nie wystarczy do równej konkurencji.
Tak swoją drogą luźno związane przemyślenie, jeśli większość przepisów obowiązujących w Polsce jest tworzona w Brukseli (twierdzą tak Thun i Szejnfeld, dla Wielkiej Brytanii też UKIP), to UE jest wielokrotnie tańsza i bardziej efektywna niż państwa. Bo właściwie jest, tworzenie jednego prawa dla 500 milionów ludzi musi kosztować dużo mniej niż 28 oddzielnych zbiorów przepisów, nawet jeśli poszczególne państwa mają obowiązek dostosowania swoich ustaw do zmian z dyrektyw.
Tak swoją drogą luźno związane przemyślenie, jeśli większość przepisów obowiązujących w Polsce jest tworzona w Brukseli (twierdzą tak Thun i Szejnfeld, dla Wielkiej Brytanii też UKIP)
Teoretycznie tak, w praktyce w Polsce wprowadza się wiele dodatkowych nakazów/zakazów/procedur usprawiedliwiając je zdaniem, że UE wymaga.
to UE jest wielokrotnie tańsza i bardziej efektywna niż państwa. Bo właściwie jest, tworzenie jednego prawa dla 500 milionów ludzi musi kosztować dużo mniej niż 28 oddzielnych zbiorów przepisów, nawet jeśli poszczególne państwa mają obowiązek dostosowania swoich ustaw do zmian z dyrektyw.
Niestety nie, bo każde państwo wciela te dyrektywy jak chce. Do tego dochodzą olbrzymie koszty dostosowania osób prawnych do nowych dyrektyw.
Teoretycznie tak, w praktyce w Polsce wprowadza się wiele dodatkowych nakazów/zakazów/procedur usprawiedliwiając je zdaniem, że UE wymaga.
Gold-plating to jedna z najgorszych praktyk państw członkowskich. Nie tylko w Polsce występuje, ale w ostatnich latach problem został zmniejszony dzięki harmonizacji maksymalnej.
Niestety nie, bo każde państwo wciela te dyrektywy jak chce. Do tego dochodzą olbrzymie koszty dostosowania osób prawnych do nowych dyrektyw.
Też zależy od dokładnej treści dyrektywy. Po latach doświadczeń jednak są tworzone tak, żeby były wystarczająco ścisłe. Były przypadki, w których za błędną transpozycję państwa przegrywały w ETS. Poza tym dyrektywy mają skutek bezpośredni i można się na nie powołać, gdy państwo robi coś innego. Co do dostosowania innych - prawda, ale z drugiej strony masz takie same zasady na całym obszarze Unii (ze wszystkimi korzyściami - rynki, konkurencja, renoma produktów). Na dostosowanie zwykle jest wystarczająco dużo czasu, jeśli na jednym z etapów ktoś czegoś nie zepsuje, jak w sprawie wędzenia.
@Zauberlehrling: masz całkowitą racje - wszystkie regulacje są paradoksalnie po to by wolny rynek mógł działać. Państwa bardzo mocno bronią swoich gospodarek i wymyślają chore przepisy by nie dopuścić innych do swojego rynku.