Tak mi się wspomina. Będąc rok temu w Austrii zahaczyliśmy o fajną grupę autochtonów. Przyjęli nas miło, imprezowaliśmy i oprowadzali nas po okolicy. Jednak nie o tym chcę. Zaczęliśmy serwować im rodzime dania (nie wszystko szło niestety zrobić) i dwie rzeczy zrobiły furorę :) Bigos - jakżeby inaczej - i to tylko na białej kapuście, bo kiszonej nie szło dostać, ale zakwaliśmy innymi sposobami i wyszło niemal tak samo I... pieczonki, a ja myślałem, że to takie międzynarodowe danie. Robili nam swoją wersję czegoś ala pieczonki, ale to nie to :) Smaczne, ale zupełnie inne doznania smakowe. A piszę dlatego, że tydzień temu napisał do mnie jeden chłopak, że chcą tych ogórków kiszonych spróbować. Wysłałem dzisiaj paczkę z 6 słoikami kiszonych domowej roboty. Ciekawe czy polubią ;) PS zdziwiło mnie też, że dla nich śledź w occie jest fanaberią ;o (jak to taki surowy?!) Człowiek mało podróżuje, mało wie...`