- pojechałem na uczelnię
- nic nie załatwiłem przez pewnego wuja
- ale śliczna pogoda, więc spodenki i koszulinka
- zmokłem jak cholera
- kanary trzymają bydło, żeby nie wybiegło bez mandatu z autobusu - ludzie stoją przed wejściem i mokną
- autobus przejeżdża 100 metrów, deszcz przestaje padać, wychodzi słonko
- henio - kierowca, nie włącza klimy
- mokrzy ludzie zaczynają się pocić, wali jak z gangesu
- dosiada się do mnie jakiś tłuścioch
- dojechałem, wysiadam, idę - kapie na mnie z drzew