Ktoś u nas musiał coś nieźle nachrzanić w prawie administracyjnym. Ostatnio pomagałem pewnemu chłopakowi zmienić treść jego orzeczenia o niepełnosprawności, bo ma z przed paru lat i całkowicie zabrania mu ono pracować. Napisaliśmy podanie z prośbą o zmianę tego orzeczenia, odbyła się komisja, po jakimś czasie przyszło pismo informujące nas, że komisja wniosek odrzuciła, bo nie nastąpiła zmiana w stanie zdrowia osoby niepełnosprawnej od ostatniej komisji, więc komisja sprawy dalej już nie badała. Ręce mi opadły. Od czego oni tam są? Żeby szukać wymówek usprawiedliwiających nic nie robienie? Chłopak się wcześniej uczył i nie zdawał sobie sprawy, że jedno krótkie zdanie w orzeczeniu praktycznie uniemożliwi mu podjęcie pracy, teraz chce to zmienić, a urzędnicy mówią, że nic z tym nie zrobią, bo jego stan zdrowia się nie zmienił i nie będą badać sprawy? No nic, poszło odwołanie.
Do szału mnie doprowadza polska spychologia przede wszystkim dlatego, że generuje koszty. Zebrała się komisja, aby żadnej decyzji nie podjąć. Teraz zbierze się następna, bo ta nawet nie przyjrzała się problemowi. I tak płacimy za nic.