Przytrafiło mi się dziś coś z zupełnie innej beczki. Po rozmowie kwalifikacyjnej, zamiast sakramentalnej formułki "odezwiemy się do końca tygodnia/miesiąca, proszę czekać", usłyszałem, że to ja mam się zastanowić i podjąć decyzję, po czym zadzwonić po weekendzie i powiedzieć, czy chcę tę pracę dostać. Tego jeszcze nie grali :)
Pokaż ukrytą treść Nie, nie była to rozmowa w ubezpieczalni, o której pisałem wczoraj. Do ubezpieczalni idę jutro.