zryty_beret
g/Kobiety

Widziałem ostatnio gdzieś obrazek/komiks/cokolwiek z opisem w stylu "MRW po godzinie kłótni kobieta w końcu przyznaje mi rację, że obraziła się na mnie nie za to, co zrobiłem, tylko za to, co jej się przyśniło ostatniej nocy". Przypomina trochę motyw z Friendsów (BTW best show ever), kiedy Phoebe była śmiertelnie obrażona na Rossa za sen z grą w szachy i Cameron Diaz:)

W rzeczywistości wyglądać to może tak: wróć do domu dwadzieścia pięć po pierwszej w nocy, to zaraz kobiecie coś się pomyli przez sen/półsen i rano wielce obrażona będzie robić wyrzuty, dlaczego wracasz o piątej rano. I nie, nie ma siły, która jej wytłumaczy, że była zaspana jak patrzyła na zegarek, albo jej się śniło coś i obudziła się o tej piątej, tak że zdrowo jej się popierdoliło.

Tak to bywa IRL.

#