Ten, tego... Wiecie że trwa właśnie referendum Komorowskiego?
Jedno z pytań jest naprawdę godne uwagi.
@zryty_beret: O ja... dobrze pojechali. W takich chwilach cieszę się, że już dawno postanowiłem mieć w dupie swoje "obowiązki obywatelskie" i się nie przejmować.
@Kaba___JK: Zwróć uwagę, że referendum zostało klepnięte w nocy na kolanie i przeszło przez senat bez szemrania. Podczas gdy Duda chcąc rozpisać kolejne - nagle przeciągali (zgodnie z prawem, nie przekroczyli terminów) debatę senacką, po czym pokazali środkowy palec. Warto dostrzec tę różnicę.
@Kuraito: A czy we współczesnej polityce w ogóle może coś dziwić? Natomiast takie rzeczy pokazują chociażby, ile jest dla nas warty senat.
@Kaba___JK: A co do obowiązków obywatelskich. Uważam się trochę za patriotę, więc nawet jeśli za prezydenta mieliśmy barana, który marzył o utrzymaniu się na stołku i przepchnął swoją ujmującą osobowością referendum bez perspektyw, to pójdę na nie. Nieistotne, że tzw. białe głosy nie mają nic do statystyk, że są uważane za zwykły nieważny głos - mam zamiar oddać nieważny głos w tym referendum, ale swój obowiązek obywatelski wykonać.
@zryty_beret: trzecie i tylko dlatego wziąłem udział, pierwsze dwa nieważne
Osobiście nie uważam się za patriotę/antypatriotę, należę do społeczność zwanej państwem/narodem i już...
@zryty_beret: Dlaczego uważasz, że to jest Twój obowiązek? Bo ktoś tak powiedział, bo ktoś ustala jakieś minimum inicjatywy, którą obywatel musi przedsięwziąć, aby zakończyć dzień z czystym sumieniem? A może aktywne uczestnictwo w samorządach też jest lokalnym obowiązkiem? Może inicjatywa ustawodawcza nim jest, bo skoro masz takie narzędzie, to czemu z niego nie korzystasz? Ile razy w życiu powołałeś się na ustawę o dostępie do informacji publicznej, aby przycisnąć lokalnych baronów i rozliczyć ich ze swoich obowiązków?
Z wyborami i referendami, oraz ich obowiązkowością jest trochę tak, jak z lajkami na fejsbuku. To nie daje nic, ale ludzie lubią myśleć, że jest inaczej. Przystępują do tego jako do obrzędu religijnego i to utwierdza ich w przeświadczeniu, że mają wpływ "na coś". Zjeść opłatek od księdza? Pójść do wyborów? To samo. Akt czysty obrzędowy, nie masz szansy w żaden sposób wpłynąć nim na cokolwiek, ale utwierdza Cię to w słusznym przekonaniu.
Z wyborami i referendami, oraz ich obowiązkowością jest trochę tak, jak z lajkami na fejsbuku. To nie daje nic
I tu leży podstawowy błąd w myśleniu Twoim i połowy uprawnionych do głosowania, którzy na wybory nie chodzą. Ale nie będę się z tym spierać, po prostu uważam, że każdy głos coś zmienia. Tylko muszę (jako obywatel) być tego świadomym.
@zryty_beret: Pisząc, że każdy głos coś zmienia, zaprzeczasz twardym faktom. To jest po prostu zdanie nieprawdziwe. Idąc na wybory nie wpływasz na wynik nawet po piętnastej cyfrze po przecinku. Wybory nie są realnym narzędziem w ręku jednostki, a raczej bardziej sakramentem dla kogoś, kto wierzy w coś nienamacalnego, wyższą ideę. Jako to ostatnie - szanuję, ale pliz - każdy głos coś zmienia? Może, jeśli masz na myśli samopoczucie głosującego.
@zryty_beret: Powołując się na efekt skali mogę nie robić nic, mogąc być pewnym identycznego efektu. Właśnie dzięki temu, że wiemy jak działa statystyka i posiadamy odpowiednie informacje na ten temat.