Myślałem, że to wyborcza jest najlepsza w robieniu sztucznych nagonek na słoiki, ale tu widzę tvnwarszawa też wie, że hate to oglądalność, a oglądalność do pieniądze.
http://i.imgur.com/zlluU5q.jpg
Takie podwójne standardy - rejestracja LU, to warto było pokazać jej fragment (ciekawe dlaczego nie zamazują wszystkiego prócz liczb?!). A jak były inne, to oczywiście zamazane całe :D Artykuły zaraz pod sobą. To nie jest najbardziej jaskrawy przykład, ot rzuciło mi się w oczy.
@andrzej_gownooki: to ich codzienność. Bo ciężko znaleźć dobry artykuł gdy nic się nie dzieje, a słoiki zawsze na propsie, bo ludzie potem dają obraźliwe komentarze. Hajs się zgadza.
@szarak: Zasadniczo, to ideałem, celem dziennikarskiego kunsztu w GW i TVN jest coś zbliżonego do punktu potrójnego wody. Ciecz, gaz i ciało stałe równocześnie. Odpowiednia doza nienawiści do słoików (żeby schlebić tym, którzy choćby uważają się za warszawiaków), odpowiednia doza załamywania rąk nad tym, że w Miasteczku Słoików na wybory chodzi się do kościoła (serio...) i to wszystko jeszcze okraszone kampanią na billboardach, która utożsamia skojarzenie słoik-warszawiak, jakoby przyjezdni z każdego zakątka po 5 latach studiów i 3 latach pracy stawaliby się z automatu warszawiakami.
Nie jest to łatwe do osiągnięcia, ale jak spojrzysz z szerszej perspektywy, to każdy, czy to urodzony warszawiak, czy słoik, znajdzie coś dla siebie, co mile połechce jego ego.
@zryty_beret: @szarak: meh, mieszkasz w warszawie, to warszawiak. Mieszkasz w toruniu, to.. ehh toruńczyk? Who cares ile tam ktoś mieszka. Normalnie wojna plemion. Zaraz będą sprawdzać kto jest rodowitym warszawiakiem, a kto nie ma czystej krwi.
@Writer: Nie rób siary. Jeszcze starzy krakowianie się obrażą, że im wpychasz w objęcia poznaniaków, a o warszawiakach nawet już nie wspominam. Mieszkasz w Krakowie i jeździsz na radomskich blachach? Powodzenia. Jedź na trójmiejskich blachach do Katowic i wstąp do Ruchu Autonomii Śląska. Powodzenia. Zresztą, co ja będę - Twoja argumentacja jest jak wyciągnięta z weka. Każdy słoik tak mówi, żeby siebie nobilitować. Krakowskie, czy warszawskie słoiki - które wybierasz? Obydwa myślą w ten sam sposób, który zaprezentowałeś powyżej.
No i mieszkańcem Torunia jest torunianin IN YA FACE ;)
krakowianie się obrażą, że im wpychasz w objęcia poznaniaków, a o warszawiakach nawet już nie wspominam. Mieszkasz w Krakowie i jeździsz na radomskich blachach? Powodzenia. Jedź na trójmiejskich blachach do Katowic i wstąp do Ruchu Autonomii Śląska. Powodzenia. Zresztą, co ja będę - Twoja argumentacja jest jak wyciągnięta z weka. Każdy słoik tak mówi, żeby siebie nobilitować. Krakowskie, czy warszawskie słoiki - które wybierasz? Obydwa myślą w ten sam sposób, który zaprezentowałeś powyżej
Nic z tego nie rozumiem, tylko taki miks sztucznych podziałów. Trochę jakbym słyszał jakiegoś kibica e, co ty gadasz, myślisz, że ci LKSu mogą spokojnie uważać się za lechistów z BTSu? Przecież to tak jakby fan Iskry Ostrowie mieszkał w Pcimciu dolnym i uważał się za Krakowianina! 1!@21. Kolego, a jaki kolor koszulki Ty tam masz pod bluzą, hę?!. xD
Serio. Mieszkasz w jakimś mieście, jesteś jego mieszkańcem. To ile mieszkasz i czy znasz jego historię, to już inna sprawa, aczkolwiek na co dzień nikomu nieprzydatna w 99% przypadków. W mieście się mieszka, żeby mieszkać, pracować, żyć, jeść, a nie prowadzić wojny plemion.
@Writer: Serio, gadasz jak stuprocentowy słoik. Nie chodzi o żadnych kiboli, żadne wojny plemienne, tylko tożsamość. Zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej. Słoiki są kosmopolitycznymi stworzeniami, które w imię awansu społecznego porzucają swoje umocowanie w społeczności, na rzecz wtopienia się w nowe środowisko. Czy to w skali lokalnej, czy globalnej - czy taki obywatel Festung Breslau pojedzie do Warszawy, czy do Londynu, będzie wrocławianinem. Nawet po paru latach (przy dodatkowych założeniach, które warunkują słoikowatość - czyli utrzymywanie kontaktu z rodziną, jeżdżenie do domu na święta i czasem na weekendy itd., ale to już na marginesie), nie zmieni tego.
Stąd biorą się diaspory (w polskich realiach to Polonia). Myślisz, że słowem tylko, twierdząc, że taki z Pszczyny pojedzie na zmywak do Londynu, załatwisz to? Uczynisz go londyńczykiem tylko twierdząc, że tak jest? W życiu.
Dopiero przypadek emigracji, kolejnych pokoleń, może znaleźć korzenie w lokalnym patriotyzmie, chociaż w skali globalnej, dalsze pokolenia nadal mogą czuć się członkami diaspory. Jednakże zwróć uwagę na to, że są to dalsze pokolenia. Tak z miejsca, z racji przeprowadzki, nic krakowianina nie uczyni warszawiakiem. Jeśli krakowianina, to tym bardziej Ślązaka czy Kaszuba. Jeśli Kaszuba, to tym bardziej Polaka w Londynie, który co miesiąc jedzie/leci do kraju po zapas papierosów, którymi handluje z krajanami, bo taniej wychodzi itp., itd.
@zryty_beret: Nie jestem "słoikiem" jakby co. :P
w imię awansu społecznego porzucają swoje umocowanie w społeczności, na rzecz wtopienia się w nowe środowisko
Mądre zdanie na opisanie prostego zjawiska zmieniania miejsca zamieszkania na miejsce, gdzie jest praca albo edukacja.
Polak wyjeżdżający do Anglii to inna sprawa, bo tutaj w grę wchodzi inny język, więc nadal widać po takim polaku, że jest polakiem, po jego wymowie. Skoro ktoś utożsamia miasto z narodem i każdego kto się przeprowadzi do danego miasta, z kimś obcym, to jego problem. Zapewne taki "słoik" ma to gdzieś i nie rozmyśla nawet, czy on jest warszawiakiem czy nie. Wszystko to dzieje się w granicach polski, więc who cares.
Co powiesz o hipotetycznym kolesiu którzy urodził się w mieście A , ale do 6 roku życia mieszkał z rodzicami w mieście B (bo szpital w okolicznym mieście A był bliżej), potem rodzice wyjechali z jakiegoś powodu do miasta C gdzie mieszkał sobie dzieciak do 16 roku życia. Potem pojechał do miasta D do prywatnej szkoły średniej gdzie spędził wczesną młodość, a następnie do miasta E studiować, gdzie spędził kolejną część młodości. Obecnie ma 30 lat i mieszka w mieście F gdzie pracuje, ale prawdopodobnie zaraz przeprowadzi się do miasta G, bo tam zamieszka z małżonką.
I co teraz?! xD W każdym z tych miast mają nazywać go słoikiem i imigrantem? o0 Toż to zwykły obywatel, mieszkaniec tego miasta w którym obecnie mieszka. Zapewne nie zna jego historii i nie jest tam od urodzenia, ale kogo to obchodzi w codziennym życiu? No obchodzi, ale jeśli pracuje jako taksówkarz i musi znać topologię.
//edycja: poprawienie literówek ;)
@Writer: Nie twierdzę, że jesteś... Ale odnoszę wrażenie, że dobry z Ciebie materiał - po Twoim myśleniu wnioskuję. Na moim przykładzie: jeśli urodziłem się w Warszawie, jeśli moi wujkowie prowadzili interesy i mieli sklepy za komuny w centrum miasta, jeśli moja ciotka i babcia dostały w czasie powstania odłamkami granatu i uciekły z transportu do Oświęcimia, jeśli przed wojną dziadek miał zakład krawiecki w stolicy, a babcia sklep itd. itp. To Ci powiem jedno: nie ma siły, która mnie uczyni poznaniakiem lub wrocławianinem (na marginesie uważam, że Wrocław jest najpiękniejszym miastem w naszym kraju). Nawet jeśli się tam przeprowadzę.
Na przykładzie mojej koleżanki ze szkoły, która miała ojca wojskowego i średnio co 3-4 lata się przeprowadzała z miasta do miasta. Ona wychowała się w takich warunkach i (w okolicach matury) nie czuła się związana z żadnym miastem. Nie, wcale nie była wszędzie słoikiem, jak twierdzisz. Po prostu całe życie w drodze, w tym przypadku z rodziną. Ale nie miała też umocowania rodzinnego w żadnym z miast.
Druga koleżanka była córką małżeństwa dyplomatów i choć część dzieciństwa spędziła w Związku Radzieckim (a część już w Rosji), to w końcu wrócili do Warszawy - i wiesz, wcale nie czuła się Rosjanką.
Inna koleżanka - na studiach jeszcze wyszła za mąż, potem rzuciło ją do województwa świętokrzyskiego. I co? Dalej czuje się warszawianką, widujemy się co jakiś czas i poruszamy tematy, jak jej się tam żyje. Jeśli jej męża pracodawca by nie rzucił w tamto miejsce, to najchętniej by wróciła do Warszawy.
Widzisz, ja podaję Ci realne przykłady, a nie hipotetyczne. Odnoszę wrażenie, że próbujesz podzielić świat w tej dyskusji na dwa obozy: słoiki i nie-słoiki (czyli krakowian, warszawiaków, poznaniaków, gdańszczan). Są różne odcienie szarości. Jednak ja próbuję Ci wytłumaczyć, że w zdecydowanej większości przypadków, jakie znam z Warszawy, są to typowe słoiki - na zewnątrz rezygnują ze swojej tożsamości, czują się mieszkańcami dużego miasta, ale jeżdżą na tych łódzkich czy lubelskich blachach. Bo samochód po teściu, po szwagrze, po wujku i lepiej nie przerejestrowywać, bo straci się zniżki. No i co miesiąc średnio jeżdżą do rodziny, nadal są zameldowani tam gdzie się urodzili, ale próbują czuć się warszawiakami. Niestety, tak się nie da. Ich dzieci też będą na święta jeździć do dziadków, ale już bliżej im będzie do warszawiaków, choć niejeden purysta by się ze mną nie zgodził.
Tak samo ja Ci mówię: miejsce zamieszkania to nie wszystko.
Nie twierdzę, że jesteś... Ale odnoszę wrażenie, że dobry z Ciebie materiał - po Twoim myśleniu wnioskuję.
Materiał na co? Na człowieka który ma odwagę wyprowadzić się kawałek dalej i nie siedzieć całe życie w jednej dzielnicy? meh
Na moim przykładzie: jeśli urodziłem się w Warszawie, jeśli moi wujkowie prowadzili interesy i mieli sklepy za komuny w centrum miasta, jeśli moja ciotka i babcia dostały w czasie powstania odłamkami granatu i uciekły z transportu do Oświęcimia, jeśli przed wojną dziadek miał zakład krawiecki w stolicy, a babcia sklep itd. itp. To Ci powiem jedno: nie ma siły, która mnie uczyni poznaniakiem lub wrocławianinem
Ale to już Twoje osobiste sentymenty, rodzinne wspomnienia, przodkowie, drzewo genealogiczne i nikt Ci nie zabiera do nich praw. Tylko nie mów innym którzy przyjechali do Twojego miasta, że są obcy, tylko dlatego, że oni akurat nie mieli dziadków w Warszawie którzy w przenośni "za komuny prowadzili sklep w centrum tego miasta".
Widzisz, ja podaję Ci realne przykłady, a nie hipotetyczne.
I czy z tych przykładów wynika, że ktoś kto przyjechał do warszawy 3 lata temu, nie jest warszawiakiem, tylko jakimś innym człowiekiem?
Odnoszę wrażenie, że próbujesz podzielić świat w tej dyskusji na dwa obozy: słoiki i nie-słoiki (czyli krakowian, warszawiaków, poznaniaków, gdańszczan). Są różne odcienie szarości. Jednak ja próbuję Ci wytłumaczyć, że w zdecydowanej większości przypadków, jakie znam z Warszawy, są to typowe słoiki
Lol. Ja właśnie mówię "kogo to obchodzi", kto wymyślił takie durne określenia, po co dzielić ludzi? To Ty próbujesz ludzi dzielić, na rodowitych prawdziwych z krwi i kości warszawiaków i słoików. Jaki jest w tym sens?
I czy z tych przykładów wynika, że ktoś kto przyjechał do warszawy 3 lata temu, nie jest warszawiakiem, tylko jakimś innym człowiekiem?
Mhm. Tylko weź pod uwagę szerszy kontekst, niż samo zamieszkanie. Bynajmniej nie czyni to go gorszym (choć pojęcie słoika jest nacechowane negatywnie), po prostu jest krakowianinem, który mieszka w Warszawie. Na odwrót też to działa. Przeprowadzę się do Krakowa, to będę warszawiakiem, który od 8 lat mieszka w Krakowie. W dalszych pokoleniach moje dzieci, wnuki, będą mogły czuć się choć trochę krakowianami, choć stare "krakusy" odsądzą ich od czci i wiary, jak na Stare Miasto powiedzą błędnie Starówka.
po prostu jest krakowianinem, który mieszka w Warszawie. Na odwrót też to działa. Przeprowadzę się do Krakowa, to będę warszawiakiem, który od 8 lat mieszka w Krakowie. W dalszych pokoleniach moje dzieci, wnuki, będą mogły czuć się choć trochę krakowianami, choć stare "krakusy" odsądzą ich od czci i wiary, jak na Stare Miasto powiedzą błędnie Starówka.
To już zależy od tego jak sam to postrzegasz. Skoro czujesz mega przywiązanie do Krakowa, to okay, mów o sobie, że jesteś krakowianinem który mieszka w Warszawie, nikt nie zabrania. Ale jak ktoś nie chce to niech mówi, że jest warszawiakiem. I nie decyduj też za swoich dzieci i wnuków, bo tego kim będą się czuć (ani czy będzie ich w ogóle obchodzić identyfikowanie się z konkretnym miastem), nie wiesz.
Oficjalnie warszawianin, gdańszczanin, torunianin (:D) czy krakowianin, to po prostu mieszkaniec tego miasta. I nikt w urzędzie nie sprawdza czy Twój przodek był honorowym obywatelem Torunia, czy może mieszkasz tutaj 10, czy 40 lat. Jesteś zameldowany w danym mieście i tyle.
@Writer: Ekhem: warszawiak, nie warszawianin.
Jesteś zameldowany w danym mieście i tyle.
Aaaaa, i tu dochodzimy znowu do punktu spornego, w którym próbowałem Ci wytłumaczyć, że słoik to ten, który siebie określa krakowianinem czy warszawiakiem, ale zameldowanie ma gdzieś na Warmii, tam jeździ głosować (o ile w ogóle), tam jeździ po weki do mamusi (to już złośliwie;), samochód ma zarejestrowany tamże itd.
@zryty_beret: Skoro w praktyce spędza większość czasu w Warszawie, to niech sobie mówi, że jest warszawianinem, a w najgorszym wypadku przyjezdnym. Po co takie pejoratywne określenia, to nie wiem.
@Writer: Takie pejoratywne określenie z dumą promowała Agora na plakatach w stolicy, reklamując swoją Gazetę Wyborczą. No i spójrz jeszcze raz na złośliwość dziennikarzy TVN-u, którą @szarak wytknął na samej górze. Samochód, lubelskie blachy zostawmy, niech nasi odbiorcy wiedzą, że piętnujemy takich ludzi...
@Writer: Ciężko byłoby sprawdzić kto jest rodowitym warszawiakiem, bo podczas wojny tak wielu ludzi zginęło, że na ich miejsce weszło chyba więcej przyjezdnych niż pozostałych po wojnie. Czyli tak naprawdę słoiki wyzywają inne słoiki.
@wysuszony: Miałem jednego wykładowcę, który przy jakiejś ożywionej dyskusji, spytał kolegę od ilu pokoleń jego rodzina mieszka w Warszawie. Przy odpowiedzi, że on (kolega) jest czwartym pokoleniem, dostało mu się, że prawdziwy warszawiak jest przynajmniej od pięciu pokoleń. Potem była tyrada: ilu mieszkańców warszawa liczyła przed wojną, ilu wybili Niemcy, ilu liczy teraz, ilu jest przyjezdnych ;) Taki puryzm w czystej postaci, chociaż rodowitych warszawiaków faktycznie jest niewielu.
Przy czym, taki warszawiak, co to jego dziadkowie po wojnie się sprowadzili, to w żadnym wypadku słoikiem nie jest, może swobodnie czuć się mieszkańcem tego miasta - choć (jak już wcześniej wspominałem!) puryści (pokroju przywołanego wykładowcy) mają ból pośladków... Ich sprawa.
Ponieważ, zasadniczo, w definicji słoika są słoiki, które wozi od rodziców co weekend czy co miesiąc. A jak rodzice i dziadkowie mieszkają obok, to jak tu słoiki wozić? Zdecyduj się ;)
@zryty_beret: Ja prostu mam bekę z ludzi którzy rzucają mięsem w przyjezdnych, a których rodzina zamieszkała w Warszawie po wojnie. Czy posiadanie od kilku marnych pokoleń rodziny w Warszawie czyni Cię bardziej mieszkańcem tego miasta niż przyjazd i zamieszkanie jako pierwsze pokolenie? Nie.