wóda

Siema tutaj, 26 lvl here. Nie uwierzyćie co mój ojciec Janusz za inbę odpierodlił. Normalnie to jest taki polak 110%, kubota motzno i żydzenie na czym się tylko da. Ale ostatnio to już pałę przegiął.

Lubi się często napić z kolegami Mirkami, ale że wóda droga, a oni sami przyjmują na klatę po litrze na głowę najmniej, to wychodzi na to wchuj pieniędzy. W okresie letnim nawet nieraz pół pensji na to schodziło, gdy mame wyjeżdżała na miesiąc do koleżanki do Konina.

W każdym razie tate z koleżkami opracowali plan wyprodukowania samemu niezbędnego dla nich alkoholu. Oczywiście jak się to robi, to nie mieli pojęcia. Przeczytali gdzieś w internecie, że można destylować alkohol z płynu do spryskiwaczy. Tak, dobrze usłyszeliscie! Oni kupili w Tesco 20 baniaków, po pięć litrów niebieskiego płynu do szyb.

Mówię im, że tak nie można. Że to przecież może mieć metanol i się wszyscy zatrują. Zresztą, przecie nie wiadomo co tam jeszcze producent dodał. Ale oczywiście zaczęli na mnie dreć pape, że nie będzie ich taka spierodlina pouczać.

Zabrali te 100 litrów płynu do naszego garażu (domek jednorodzinny motzno) i zaczęli przygotowania. Wyciągnęli jakiś stary, wojskowy, aluminiowy garnek, pamiętający jeszcze gomułkę. Przykryli kawałkiem sklejki, do tego wąż gumowy i instalacja gotowa.

Jak pawlacza kocham, takiej prowizorki na oczy nie widziałem (mimo, że codziennie patrzę w lutro). Nie trudno było przewidzieć, że to się źle skończy.

Janusze tym majsterkowaniem oczywiście się strasznie zmęczyli, więc strzelili sobie obowiązkowo po pół szklanki wódy, każdy. Jeden z nich i tak już był tak zrobiony, że zaczął pić płyn do szyb, prosto z baniaka. Krztusił się przy tym, łzy mu z oczu leciały, ale wypił kilka łyków, na koniec mówiąc:

- "no i po chuj mamy to destylować, skoro to takie dobre jest już teraz"

Rozpalili pod garniem turystyczną kuchenkę gazową i wlali do środka pierwszy baniak. Całość zaczęła bulgotać, a garaż wypełnił się mdlącymi oparami chemika