Pierwsze spotkanie z Obcym i już wiadomo, że tu naprawdę nie ma żartów. Nie dość, że część załogi sama sadzi w pory i próbuje zabić cokolwiek się rusza (w tym mnie), to jeszcze ten skurwiel zaczął biegać jak u siebie, a ja nie mam nawet detektora ruchu i już 5 razy mnie zarżnął. Nie jest miłe jak za mną biegnie i słychać coraz mocniejsze dudnienie, ani jak się zatrzyma, bo mnie wyczuje i się odwróci, spojrzy, podskoczy i da ostatniego całusa. Ciężko będzie to bydle ubić, bo zwykłe kule nic mu nie robią. Bliskie spotkanie = autentyczne przerażanie.