Rozszerzoną wersją ostatniego odcinka (prawie 2.5h) zakończyłem właśnie maraton Battlestar Galactica. Zajęło mi to niemal 4 tygodnie, ale było co oglądać.
Bardzo konkretny serial, ciekawy jako s-fi ale i jako film fabularny. W miarę postępowania odcinków poprawia się też jakościowo od strony wizualnej (coraz ciekawszy pod względem oświetlenia, naturalnie wyglądająca scenografia, smaczki urządzeń i scenografii nawet z czasów II WŚ, stopniowo znika irytująca niekonsekwencja "szumu" w wersji blu-ray, więcej odważnych scen statków i walk w otwartej przestrzeni, itd) ale i dźwiękowej. Zabieg ze stopniowym wprowadzaniem do serialu motywu muzycznego silnie wmieszanego w fabułę jest genialny (treściowałem o tym dziś w g/Soundtrack). W wersji BR sporo odcinków jest w rozszerzonych wersjach z dodatkowymi smaczkami fabularnymi.
Większość fabuły opiera się na uniwersalnych relacjach międzyludzkich, ewolucji bohaterów i intrygach, które będą ciekawe także dla tych, którzy nie przepadają za science fiction. Kawał dobrego serialu.
@Volkh: Firefly spoko, tylko jest go duuuużo mniej i bardziej przemówiła do mnie mniej rozrywkowa estetyka BG. Oba są dla mnie sporym zaskoczeniem, szczególnie, że już kilka lat mają na karku ;)