Przypowieść o kaczce
Kiedyś ojciec, który był po dwóch zawałach, dał mi kaczora, to był taki kaczor, którego musiałem zabić. Złapałem go, wziąłem pod pachę. Ale wiecie, nigdy nie zabijałem zwierząt. To był silny kaczor, kaczka-mutant, ogromny. Chodziłem na siłownię i tylko ja go byłem w stanie utrzymać. Gdy kaczor się szarpał, ojciec trzymał głowę, a ja ją siekierką uciąłem. I słuchajcie, szybko ten tułów kaczora skierowałem do wiadra, żeby wyciekła krew. Lewą ręką go trzymałem i akurat moja lewa dłoń znajdowała się tam gdzie ma serce, gdzie kaczuszka ma klatę. Jego serce biło bardzo szybko, potem jeszcze szybciej, a następnie coraz wolniej, bo krew spływała. Powiem wam chłopaki, że to było traumatyczne przeżycie dla mnie. Ale powiedziałem sobie ważną rzecz: Jeśli nie zjem tego mięsa, to nigdy nie będę jadł w życiu mięsa. Ale miałem taką ochotę ma mięso, że powiedziałem sobie: zjem to mięso