W ciągu 24h zepsuły mi się trzy perfekcyjnie sprawne komórki.
Pierwsza, smartfon - moja wina. Przewróciłem się na lodzie z nim w kieszeni. Bez uszkodzeń na zewnątrz, ale nie działa.
Druga - Nokia E52. Korzystałem z niej jeszcze dwa miesiące temu. Wyłączyłem, odłożyłem do szuflady, już się nie włącza.
Trzecia - SE Hazel. Praktycznie nówka. Leżał na biurku jako drugi numer, taki do szerszych zastosowań, bez obawy o zaspamowanie go. Telefon na dworze był może kilka razy. Zmieniłem kartę SIM, poszedłem ze znajomymi do knajpy. Jeszcze wracając sprawdziłem na nim godzinę i nic nie zapowiadało tego, że w domu ekran zastanę już czarny i nic się nie będzie dało z tym zrobić.
Na deser kilka godzin później komp się nie chciał włączyć. Czy przez moje mieszkanie przeleciał jakiś impuls elektromagnetyczny?
@Runcheinigal: Właśnie wszystko wskazuje na to, że jestem jedynym wspólnym mianownikiem dla tych wypadków, więc nie mogę i tego wykluczyć. Czwarty telefon w akcji i nawet przetrwał pierwszy dzień, zobaczymy co będzie się działo dalej.
@Kaba___JK: Mówiąc poważnie to znałem parę osób które miały taki jakiś "talent". Dziwne, może faktycznie coś z tym polem elektromagnetycznym? ;]