
Z drugiej strony spektrum ikeowskiego znajduję się ja. Remont (który trwa już ponad pół roku, a ja w lesie) robię sam i nikomu nie pozwalam się wpierdalać z dobrymi radami, bo nikt się kurwa nie zna. Wszyscy by chcieli mi wcisnąć coś, jak oni by zrobili, a nie pomyślą, że ja chcę zrobić tak jak ja chcę mieć. Dojście wody do pralki chcę mieć powyżej pralki, to robię powyżej. I wszystko inne jak sobie wymarzyłem. Nikt mi nic nie narzuci.
I żeby nie było, z meblami to samo. Sam robić będę. Żadnego gotowca z gówna i kartonu wymyślonego przez tych zjebanych Szwedów, kurwaaaaaaaa, ja nie potrafiłbym tak żyć. Widzę po ludziach, jak montują te ikełowskie szafy - po pół roku półki wygięte w banany. Biurka - to się kupy nie trzyma, blat oparty na szafeczce, która wyjeżdża spod niego, bo nieprzymocowana, a nogi przykręcone na takie gównowkręty, że wyrywają się od samego patrzenia. Okleina odłazi, jak tylko mopem przejedziesz parę razy przy meblu i wilgoć rozpuści ten klej do papieru, na którym się trzyma.
Drzwi zamawiam na wymiar u stolarza, rama z litego drewna i płacę za nie tyle, ile za markowe drzwi wypchane kartonem.
Żyjemy w świecie pełnym gówna, za które nie warto dać funta kłaków, a mimo to ludzie płacą za nie grube pieniądze. Jeśli sam czegoś nie zrobię, to będę żył otoczony gównem. Cóż że ze Szwecji?