Miałem przed chwilą paraliż senny. Nie pamiętam do końca co mi się wcześniej śniło, ale wiem, że chodziło o mojego pijanego ojca, że poleciałem do niego helikopterem czy coś w tym stylu.
Miał do mnie jakieś pretensje i chciał gdzieś bardzo iść. Powiedziałem mu, że jestem śpiący i nie mam ochoty, bo muszę być na jutro wyspany (a normalnie też muszę i ojciec dzisiaj też jest pijany).
Odpowiedział mi, że jeśli się położę to lepiej dla mnie żebym zdechł w tym łóżku, bo jeśli nie to on mi zmiażdży gardło.
Śmiał się, niby swoim śmiechem ale bardziej psychopatycznym. Czuć było po nim, że ma się do czynienia z zupełnie innym, bardziej agresywnym niż w rzeczywistości człowiekiem.
Położyłem się do łóżka i po chwili przychodzi on. I teraz najdziwniejsze, bo miałem wrażenie że się budzę, ale ciągle wracam do snu (jego głos zanikał i pojawiał się ponownie, jakbym przełączał stację radiową).
Na chwilę zmienił się na spokojniejszy głos...
W każdym razie, na początku stał gdzieś z boku łóżka, później stanął nade mną (widziałem jego sylwetkę) u góry łóżka, tuż nad moją głową. Śmiał się i wyzywał mnie. Po chwili stał już na łóżku, w rozkroku nad moją głową. Nie wiem jakim cudem, ale schylił się na tyle nisko, że widziałem jego twarz. Była zreformowana i tylko trochę podobna, ale wiem, że bardzo chciałem ją zobaczyć.
(I jeszcze ważna kwestia; od samego początku wiedziałem, że jest to paraliż senny. Zorientowałem się raz i za każdym kolejnym już mam tego świadomość.)
Zacząłem bluzgać, obrażać go. Przy ostatnim paraliżu zrobiłem to samo i zauważyłem, że pomaga to się obudzić.
Zdziwiło go to. Na koniec wyciągnął do mnie ręce, jakby zamierzał mnie udusić. Powiedziałem "no, dawaj" i się obudziłem.
@Jezor: mózg by zareagował i byś się obudził.
Są różne sposoby na obudzenie się i zazwyczaj wiadomo, że to paraliż (jak już człowiek o tym przeczyta gdzieś). :)
Miałem przed chwilą paraliż senny. Nie pamiętam do końca co mi się wcześniej śniło, ale wiem, że chodziło o mojego pijanego ojca, że poleciałem do niego helikopterem czy coś w tym stylu.
Miał do mnie jakieś pretensje i chciał gdzieś bardzo iść. Powiedziałem mu, że jestem śpiący i nie mam ochoty, bo muszę być na jutro wyspany (a normalnie też muszę i ojciec dzisiaj też jest pijany).
Odpowiedział mi, że jeśli się położę to lepiej dla mnie żebym zdechł w tym łóżku, bo jeśli nie to on mi zmiażdży gardło.
Śmiał się, niby swoim śmiechem ale bardziej psychopatycznym. Czuć było po nim, że ma się do czynienia z zupełnie innym, bardziej agresywnym niż w rzeczywistości człowiekiem.
Położyłem się do łóżka i po chwili przychodzi on. I teraz najdziwniejsze, bo miałem wrażenie że się budzę, ale ciągle wracam do snu (jego głos zanikał i pojawiał się ponownie, jakbym przełączał stację radiową).
Na chwilę zmienił się na spokojniejszy głos...
W każdym razie, na początku stał gdzieś z boku łóżka, później stanął nade mną (widziałem jego sylwetkę) u góry łóżka, tuż nad moją głową. Śmiał się i wyzywał mnie. Po chwili stał już na łóżku, w rozkroku nad moją głową. Nie wiem jakim cudem, ale schylił się na tyle nisko, że widziałem jego twarz. Była zreformowana i tylko trochę podobna, ale wiem, że bardzo chciałem ją zobaczyć.
(I jeszcze ważna kwestia; od samego początku wiedziałem, że jest to paraliż senny. Zorientowałem się raz i za każdym kolejnym już mam tego świadomość.)
Zacząłem bluzgać, obrażać go. Przy ostatnim paraliżu zrobiłem to samo i zauważyłem, że pomaga to się obudzić.
Zdziwiło go to. Na koniec wyciągnął do mnie ręce, jakby zamierzał mnie udusić. Powiedziałem "no, dawaj" i się obudziłem.
@Jezor: mózg by zareagował i byś się obudził.
Są różne sposoby na obudzenie się i zazwyczaj wiadomo, że to paraliż (jak już człowiek o tym przeczyta gdzieś). :)
wkurza mnie temat uchodźców...
gdyby oni jeszcze mogli pracować..a pewnie nas pozabijają i jeszcze za naszą kasę będą żyć
jasne, że powinniśmy pomagać, ale tylko jeśli u nas nie byłoby biedy
niech szanowna premier Kopacz ze swojej pensji ich utrzymuje skoro chce ich jeszcze więcej...!
wkurza mnie temat uchodźców...
gdyby oni jeszcze mogli pracować..a pewnie nas pozabijają i jeszcze za naszą kasę będą żyć
jasne, że powinniśmy pomagać, ale tylko jeśli u nas nie byłoby biedy
niech szanowna premier Kopacz ze swojej pensji ich utrzymuje skoro chce ich jeszcze więcej...!
Frekwencja z dupy, wynik z dupy. Obywatele mają w dupie obecny rząd, Kukiz po wyborach zleciał jak Korwin kilka razy i ludzie mają w dupie jego walkę o JOWy. Jak w październiku wygra katosocjalizm to będziemy w jeszcze większej dupie.
@Wojnar: ja nawet nie wiedziałam, że jest referendum...jakieś ciche to było, żadnego gadania ani nic takiego...
Frekwencja z dupy, wynik z dupy. Obywatele mają w dupie obecny rząd, Kukiz po wyborach zleciał jak Korwin kilka razy i ludzie mają w dupie jego walkę o JOWy. Jak w październiku wygra katosocjalizm to będziemy w jeszcze większej dupie.
@Wojnar: ja nawet nie wiedziałam, że jest referendum...jakieś ciche to było, żadnego gadania ani nic takiego...
C++, "forward declarations"
Czy ktoś może mi to wytłumaczyć, bo ni cholery nie potrafię tego zrozumieć?
Myk polega na tym, żeby nie walić #include do każdego pliku, tylko napisać deklarację używanych w nim funkcji / klas. Ale nadal gdzieś musimy dać to #include mimo wszystko...
Załóżmy, że mamy takie przykładowe pliczki:
/ A.hpp /
class A {
public:
A();
B getB();
}
/ A.cpp /
#include "A.hpp"
A::A() {}
B A::getB() { B b; return b; }
/ B.hpp /
class B {
public:
B();
}
/ B.cpp /
#include "B.hpp"
B::B() {}
No i wszystko spoko, ale kiedy chcemy skorzystać z klasy A, musimy dać #include do pliku B.hpp:
/ main.cpp /
#include "A.hpp"
#include "B.hpp" // bez tego nie zadziała
int main () {
A a;
a.getB();
return 0;
}
Co nam to daje, że nie daliśmy tego wcześniej?
I jaki ma sens taki podział na pliki, skoro chcemy użyć tylko klasy A i nie powinno nas interesować, skąd A bierze B?
C++, "forward declarations"
Czy ktoś może mi to wytłumaczyć, bo ni cholery nie potrafię tego zrozumieć?
Myk polega na tym, żeby nie walić #include do każdego pliku, tylko napisać deklarację używanych w nim funkcji / klas. Ale nadal gdzieś musimy dać to #include mimo wszystko...
Załóżmy, że mamy takie przykładowe pliczki:
/ A.hpp /
class A {
public:
A();
B getB();
}
/ A.cpp /
#include "A.hpp"
A::A() {}
B A::getB() { B b; return b; }
/ B.hpp /
class B {
public:
B();
}
/ B.cpp /
#include "B.hpp"
B::B() {}
No i wszystko spoko, ale kiedy chcemy skorzystać z klasy A, musimy dać #include do pliku B.hpp:
/ main.cpp /
#include "A.hpp"
#include "B.hpp" // bez tego nie zadziała
int main () {
A a;
a.getB();
return 0;
}
Co nam to daje, że nie daliśmy tego wcześniej?
I jaki ma sens taki podział na pliki, skoro chcemy użyć tylko klasy A i nie powinno nas interesować, skąd A bierze B?