Norwedzy nie potrzebują nacjonalistów, oni po prostu lubią siebie i swój kraj. Mniejszości narodowe to dla nich folklor, jak dla Polaków stadion dziesięciolecia. A Oslo jak Oslo, duża różnorodność. Ale Oslo to nie cała Norwegia. A jeśli chodzi o wymieranie, to przedszkoli jest więcej niż sklepów.
Warto też odwiedzić Tejszę – knajpę z kuchnią żydowską w Tykocinie. http://podrozeodkuchni.pl/2013/05/tejsza-kuchnia-zydowska-w-tykocinie/
Ciekawostka o Lelku. Zwany jest kozodojem... Tajemniczy, pędzący nocny tryb życia lelek, za dnia niewidoczny (bo dobrze schowany), łatwo zyskał miano złodziejaszka podkradającego mleko kozom (a właściwie ich właścicielom). Powodem był fakt, że kozodój chętnie towarzyszył i czyni to nadal, zwierzętom gospodarskim na pastwiskach, a także dzikiemu bydłu i kozom. Do tego jeszcze ten dziób, który ptak potrafi rozewrzeć... prawie na rozmiar strzyków! Stąd przez wieki panowało przekonanie, że lelek... kozy doi! Siła przekazu była tak wielka, że Karol Linneusz - Carolus Linnaeus, nadał w XVIII wieku lelkowi łacińską nazwę Caprimulgus, co przekłada się na miano kozodoja właśnie. Z powyższego wiemy więc jaką rolę przypisywano lelkowi w czasach zamierzchłych, jaką psotną, czy też szkodliwą cechą obarczyły go wieki późniejsze... pora więc na wyjaśnienie co tak naprawdę wiązało i wiąże ptaka kozododoja z kozami i ich mlekiem. Hodowców kóz należy uspokoić, w żadnym razie lelek nie poddaja kóz. Towarzyszy on natomiast zwierzętom gospodarskim na pastwiskach, jak również pół-dzikim kozom (Bałkany), ponieważ te płoszą kopytami pożywienie, potencjalne ofiary ptaka, owe ćmy, chrząszcze etc. Tak więc krążąc również i dziś wokół kóz, owiec i bydła, lelek kozodój, w znoju łowiący owadzi pokarm dla swego potomstwa posądzony został niezasłużenie o wypijanie mleka wypasanych zwierząt. Mając to wszystko na uwadze, pamiętajmy, że tytułowy kozodój znacząco poszerza niezbyt liczną grupę nocnych ptasich drapieżników występujących w Polsce, prócz tego uwalnia nas od nadmiaru rzadko lubianych nocnych owadów...