Pierdolony rak... RIP Bodzio, sila napedowa jedynej avangardy polskiego andergraundu Toxicaca i ex palker Padliny, jazzowo-sludge-grindcorowej kapeli w ktorej wasz unizony szarpal druty, struny glosowe i loniaki. Jedyny znany mi palker, ktory po wypiciu nadmiernej ilosci tanich win, nie gubil bitu nawet rzygajac na swoja perkusje. Nie mielismy jakiegos wielkiego sukcesu komercyjnego, ot pare studenckich imprez i tourne po berlinskich squatach, ale to nie mamona sie liczyla a oddanie muzyce, drzewom i niedrogim winiakom.
Bodzio byl bezkompromisowy, niezrazal sie spojzeniami normalsow i na glos spiewal kawalki Fantomasa z Suspended Animation kiedy czekal na jebany tramwaj pierdolonej linii 17 relacji Krzyki Tarnogaj. Ci co robili zakupy w D.CH Fenix, pewnie pamietaja osobnika ze stoiska z glanami, ktorego klama wprawiala w zazdrosc wiekszosc klamek od zachrystii...
Jak znajde gdzies jego recenzje plyty Meshuggah "Destroy Erase Improve" , ktora napisal do wydawanego przezmnie zina "Wykurw z przytupem" to wrzuco albowiem byl rownie utalentowany w piorze jako i w sikorze (z tego ponoc najlepsze paleczki do garow).
Bodzikson byl ofiara naszej obkurwialej sluzby zdrowia, gdzie placac na jebany funsusz zdrowia czy jak to chujostwo sie nazywa, dwa lata potrzebowal by w koncu porzadnie go zbadano i zdiagnozowano...