Bardzo fajne punkty, ale u nas nie zbliżamy się do poziomu żadnego z nich.
"Dzwonimy do kandydatów, zamiast wysyłać email". Z mojego doświadczenia, to nawet jeśli rekrutacja trwała długo i mam pewność, że byłem konkretnym kandydatem, to i tak wysłanie tego durnego emaila to już nie ich brocha, bo jesteś śmieciem który odpadł. Nawet jeśli kilka osób wielokrotnie zapewni Ciebie w trakcie rekrutacji inaczej.
No bo kurde brakuje na studiach oswajania się z REALIAMI danej branży. Większość inżynierów ma niezłą bazę do kontynuowania kariery naukowej, ale jeśli wiedzę z inżynierki skonfrontować z rzeczywistością, okazuje się, że uzbiera się może kilka przedmiotów, które dotyczą czegoś realnego. Dodatkowo te przedmioty są raz w toku studiów, a przez to taki absolwent po prostu dużo zapomina.
Dla nas wydaje się to śmieszne, pytania dla przygłupów. Ale prawda jest taka, że wielu z przybyszów z 3-ego świata (Azja, Afryka) miałaby problem z rozwiązaniem tego testu, a nawet z jego przeczytaniem. Zwłaszcza że z tego co mi się wydaje, jest to test na stanowisko robotnika niewykwalifikowanego w fabryce.
Przecież ta strona jest niesamowicie niedopracowana, stopka, formatowanie kodu, lista zleceń, gramatyka, menu... Wygląda jak odwalony na szybko szkic zrobiony przez gimbusa na zlecenia.przez.net... nie wiem jak ma się to teraz wybić, albo nie stracić użytkowników.
Artykuł przeciętny, ale problem szeroki i znany. Jest pewna grupa rekruterów z którymi aż przyjemnie się spotkać. Dobrze przygotowani, szanujący swój czas (jeśli spotykają się osobiście, to znaczy, że załatwili co się dało przez telefon. Jeśli dzwonią, to dlatego, że czegoś z CV wyczytać się nie da), oferujący pracę, która ma związek z Twoimi zainteresowaniami i doświadczeniem, itd.
Niestety to żałośnie mała mniejszość. Sam częściej spotykam się z kolekcjonerami CV. Po cholerę im one, skoro i tak nie sprawdzają swojego portfolio kandydatów gdy szukają kogoś na nowe stanowisko?
Wolą za każdym razem młócić kandydatów od nowa, zamiast wykorzystać to czego się o nich dowiedzieli z poprzednich rozmów i poznanym już kandydatom oferować nowe stanowiska.
Czasem wręcz czuję takie niewypowiedziane błaganie: "podaj mi listę słów kluczowych, bo jestem rekruterem IT, co znaczy że nie mam pojęcia o czym mówię". - "Oracle? O, mam tutaj Oracle, a jakie jeszcze inne systemy pan zna?".
Raz Pani z HR - bardzo miła i bardzo niedoświadczona - spędziła ze mną kilka godzin na rozmowach telefonicznych i emailowych, gdzie prowadziłem ją wręcz za rączkę. Taka była zagubiona. Aż w końcu padło nieuniknione pytanie o zarobki. Po usłyszeniu odpowiedzi Pani zamilkła na minutę :) Już miałem wzywać pogotowie, ale jednak ożyła i w bardzo kiepski sposób udając, że chodzi o co innego, zakończyła rozmowę w 30 sekund. Że niby "jeszcze jeden etap weryfikacji z zarządem", blablabla. Miało potrwać tydzień. Oddzwoniła po 10 minutach, znów zrelaksowana - "tak, wszystko w porządku, możemy przejść do kolejnego etapu". Jeśli wewnętrzny HR nie wie ile może zapłacić pracownikowi, to chyba coś jest nie tak...
Krawcowa należy do najmniej stresujących zawodów? To chyba żart... pisał to ktoś kto nie ma pojęcia o tych zawodach.
A gdzie "pani z dziekanatu" ? Ewentualnie "pani z okienka z [wstaw nazwę urzędu]" - za nic nie odpowiadają, na wszystko mogą mieć wyłożone, a ludzie są generalnie po to, by miały pracę. Oczywiście generalizowanie krzywdzące dla tych porządnych i przykładających się pań, no ale takie k***a życie :P
Profesor uniwersytetu...
chyba ktoś nie wie, jakie wojny prowadzą przeciw sobie pracownicy naukowi, to nie są rurki z kremem xd
BRONIĆ? PO CO?