Ona miała niewielki trądzik. Tak to się można bawić z miodem, bo możliwa nieskuteczność nie będzie miała bardzo negatywnych skutków. Wysuszona skóra przy antybiotykach nie jest poważnym problemem, bo po nawilżeniu naprawdę nic złego nie czuć. Poza tym, jeśli antybiotyk nie działa, to zawsze istnieje Accutane/izotretynoina.
@scape: To akurat prawda i ja mogę polecić PROPOLIS tym co mają problem z trądzikiem oraz pastę cynkową, którą można smarować się na noc.
Te oba środki nie są drogie, a są moim zdaniem świetne w działaniu. Jest tylko jeden warunek. Musi być systematycznie smarowane, a nie raz na kilka dni.
To mi pomogło jak miałem w gimbazie problem z trądzikiem.
A jeśli ktoś chce coś do przemywania i odkażania twarzy, to polecam Afrodytę i Adonisa z apteki. Na bazie alkoholu świetnie czyści z wszelkich syfów by potem posmarować na odkażoną skórę propolisem lub pastą cynkową.
Antybiotyków (Zineryt - drogie gówno, a miałem wrażenie, że to zwykła woda co jebie moczem) i tego typu cudów nie polecam.
Benzacne - też całkiem niezłe na trądziki.
Te toniki do przemywania twarzy (Clean & Clear) też odradzam bo tak naprawdę gówno dają. Najbezpieczniejsze i najlepsze to "Afrodyta Adonis" z apteki.
Naukowcy przypominają – jest to roślina tak zmodyfikowana, aby sama wytwarzała rodzaj swojego toksycznego pestycydu lub też, całkowicie tolerowała wszelkie pestycydy, w efekcie czego może wchłaniać ich nieograniczone ilości.
Czyli to pestycydy są przyczyną
@m__b Na razie się wstrzymam do czasu komentarza kogoś z autorytetembo news jest powtórzeniem za Daily Mail i szerzej nieznanym International Journal of Biological Sciences
W starożytnym Rzymie było podobnie, ludzie zamożni byli szczupli i dbali o ładna i zgrabna sylwetkę, nawet siłownie specjalne mieli. Grubasami zazwyczaj była biedota i po tym częstokroć oprócz ubrania dało się określić status osoby.
Poza tym to już druga analogia, USA/Rzym. Pierwszą jest że USA podobnie jak Imperium nie może już prosperować bez wojny.
Chyba chodzi im o soki z kartonów itp. bo skoro producent dodaje tam cukier, to nic dziwnego, że może być tak samo szkodliwe jak dajmy na to Sprite.
Powiedzmy, że jest kawałek o fruktozie i sokowirówkach w domach ludzi, więc może chodzić też o prawdziwe soki z owoców, ale dalej znowu:
The juice industry has long enjoyed a healthy image. Anything to do with fruit, says Blythman, "has always been used to put a halo of health around dubious products that don't merit it. That's business as usual for the food industry." For all their reliance on phrases such as "100% pure" and "pure squeezed", many of the big commercial orange juice manufacturers make a processed product, as detailed by Alissa Hamilton in her 2009 book Squeezed: What You Don't Know about Orange Juice. In the early 20th century, juice was mainly sold in cans. During the second world war, the US government commissioned scientists to develop a product that would supply vitamin C to soldiers overseas. "That's when research into developing a frozen concentrate that people would actually like started," says Hamilton. Until then, it had been fairly tasteless – the concentrating process removed the water, but also the natural chemicals that gave orange juice its taste. "They started adding fresh juice to the concentrate and that made it taste good. The discovery was too late for the war, but after the war that's when orange juice started to become really popular."
Mówiąc w skrócie - mam wrażenie, że artykuł skupia się na sokach kupowanych w sklepach. Nie powinno nikogo dziwić, że nie są one zdrowe. Normalne soki z owoców pewnie nie są tak zdrowe jak całe owoce, ale na pewno są czymś całkiem innym niż soki z kartonów. Mam wrażenie, że tutaj amerykanie odkryli amerykę - soki są niezdrowe bo producenci dodają do kartonów cukier/słodziki i robią je z koncentratów.
Cebula jeszcze zdrowsza! Kiedy w końcu zwolennicy palenia przyznają że po prostu chcą ściągnąć bucha i sie pofazować trochę? A poz tym ta trawa jest zdrowsza bo leczy duszę http://strimoid.pl/c/nyZX6l/pas-baranki-moje
A czym wypełnią ten ubytek słodkości? Sztucznymi słodzikami bo naturalne są za drogie. Śmierdzi mi tu lobby.
Tak nawiasem: wlejscie do szklanki wodę i wspypcie 9 łyżeczek cukru i spróbujcie to wypić. Domyślam się że wykręca ryj, ale producenci napoi colopodobnych dodają kwasu fosforowego żeby zmniejszyć te odczucie przesłodzenia; gaz też robi swoje a kalorie się zgadzają.
Dobrym zjawiskiem jest to że wiele producentów slodkśoci promuje aktywny tryb życia
Człowiek jest bardziej zaawansowany ewolucyjnie od innych ziemskich zwierząt, ergo wartość ludzkiego życia jest proporcjonalnie większa.
Z drugiej jednak strony "Simonsen cierpi na cztery różne rzadkie wady wrodzone organizmu, które uniemożliwiają jej samodzielne oddychanie", może więc rzeczywiście nie powinna żyć? Ale nie zrozumcie mnie źle, absolutnie nie życzę jej śmierci. Jednak przez to, że nasza medycyna jest w stanie utrzymać takich ludzi przy życiu nasz gatunek mocno cierpi. Kiedyś wady genetyczne eliminował dobór naturalny. Teraz jego wpływ na ludzi (w rozwiniętych cywilizacjach) jest znikomy, a za tym idzie regres ewolucyjny. Liczba tego typu schorzeń będzie rosła wraz z postępem medycyny w takim stopniu, że ostatecznie możemy stać się od niej uzależnieni. Pytanie tylko, co nastąpi najpierw: zastąpienie naszych kruchych ciał maszynami, do których podpięte zostaną nasze mózgi, czy konieczność posiadania odpowiedniej, podtrzymującej przy życiu aparatury u każdego człowieka?
Wczesne wykrywanie takich chorób i aborcja to moim zdaniem jedyny dla nas - rozwiniętych społeczeństw - sposób na długoterminowe przetrwanie. Jakkolwiek brutalnie to brzmi.
Takie spostrzeżenie - łatwo ludzi podzielić na konkretne obozy, wystarczy opinie publiczną potraktować którymś z szumnych określeń: obrońcy praw zwierząt, wegetarianie, ekolodzy (!), itd. i już mamy takich, który mają zdanie, choć nawet nie zdążyli o tym pomyśleć. Owce.
A Te gadanie o prawie dżungli i silniejszych... widzę, że tutaj na Larze "myślenie" o prawidłowości tego stwierdzenia ma się całkiem dobrze, ale chyba zapomina się, że te prawo miałoby rację bytu, gdyby z każdego gatunku pozostał jeden reprezentant, bo nie wydaje mi żeby ludzie byli jedną, wielką, pierdoloną, kochają się rodziną w której każdy życzy drugiemu tylko dobrze, ewentualnie bardzo dobrze. A skoro tak nie jest, a przytakiwanie na "praw silniejszych" mają miejsce, to rozumiem, że nie byłoby sprzeciwów, gdyby wieczorną porą wybrankę serca napadło i zgwałciło (uzależnienie seksualne - choroba, a w głowie chorego seks równa się lekarstwu) kilku typów, hm? Wykorzystaliby swoją siłę. No zaraz, zaraz, przecież to jest złe i niedobre i niesmaczne i w ogóle... Oni by wykorzystali swoją siłę do czynienia krzywdy. Oczywiście, decydowanie o życiu lub śmierci innych istot jest "nie ok", ale dzisiejszy człowiek z ery konsumpcjonizmu jest tak kurewsko (i kłamliwie) przekonany o swojej doskonałości, że zwierze tylko i wyłącznie wtedy może żyć, kiedy mu się pozwoli być meblem w mieszkaniu, zatem dlaczego mielibyśmy nie zabijać zwierząt? To takie proste.
Załóżmy hipotetyczną sytuację: rodzi się Wam dziecko takie jak ta kobieta. I co? Nadal jest jakiś dylemat moralny? Są jakieś wątpliwości?
Cholernie ciężki temat. Z jednej strony sam jestem przeciwny testowaniu produktów na zwierzętach, a z drugiej zaś jednak... no jednak jeśli to może uratować? Uratować życie, które będzie częścią śmierci setek (tysięcy?) zwierząt, bo te wylądują choćby na talerzu osoby uratowanej przez śmierć innych.
Czasem dobrze jest być maluczkim i nie mieć mocy sprawczej, nie być osobą decyzyjną.
Po pierwsze tam chodziło o beta-karoten spożywany przez palaczy - mógł zwiększać ryzyko raka płuc, a po drugie w postaci suplementu diety, a nie marchewki. Poza tym ten filmik nic nie mówi o wpływu beta-karotenu na zdrowie, więc nie rozumiem skąd ten opis. To, że ta kobieta ma obsesję, dowodzi, że beta-karoten nie zwiększa prawdopodobieństwa raka płuc u palaczy? :D
"Nowe badanie, którego wyniki opublikowano na łamach magazynu Clinical Neurophysiology sugeruje, że nie potrzeba lat ani nawet miesięcy ekspozycji na promieniowanie emitowane przez telefon komórkowy, by (w NEGATYWNY sposób) zmienić nasze mózgi – wystarczy tylko kilka minut. " "Co oznaczają te zmiany w aktywności mózgu? Jeszcze nie wiemy,[...]" Dziękuję, DV.
- Normy emitowanego pola EM są różne w różnych krajach, czasami znacznie - więc twierdzenie "promieniowanie mieściło się w normach" niewiele mówi.
- Komórka w trakcie nawiązywania połączenia emituje promieniowanie przekraczające chyba wszelkie normy - stąd rada: podczas nawiązywania połączenia nie trzymać jej tuż przy uchu.
Wniosek z tego prosty: ekstremalne diety są tylko dla desperatów.
macha ręką Cześć, jestem po Dukanie, mam zrobić AMA? XD