Przyszedł mi do głowy problem, z naszej perspektywy nawet taki trochę paradoks.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację w której torturowana osoba cierpi na całkowity brak zdolności odczuwania strachu. Nachodzi mnie bardzo ciekawe pytanie, w jaki sposób w ogóle ktoś taki będzie podchodził do perspektywy kolejnych, nieuniknionych i nadchodzących fal bólu?
Przed chwilą był poddawany torturze która została na chwilę przerwana, domyślam się że cierpienie fizyczne odczuwa w podobny sposób do nas i zgaduję że w takiej sytuacji preferuje śmierć. (śmierci się nie boi, ból to raczej ekstremalny dyskomfort) Czy z chwilą gdy takie bodźce ustąpią znowu będzie mu niemal wszystko jedno? Być może zachowa pewien pragmatyzm i pozostanie świadomy tego że to co za chwilę się stanie nie będzie mu odpowiadało, ale przecież nie będzie się tego ani trochę bał.
Ciężko nawet wyobrazić sobie że można nie odczuwać ani grama strachu w przerwie między torturami. Znacie może jakieś ciekawe materiały na temat takich osób?
Przyszedł mi do głowy problem, z naszej perspektywy nawet taki trochę paradoks.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację w której torturowana osoba cierpi na całkowity brak zdolności odczuwania strachu. Nachodzi mnie bardzo ciekawe pytanie, w jaki sposób w ogóle ktoś taki będzie podchodził do perspektywy kolejnych, nieuniknionych i nadchodzących fal bólu?
Przed chwilą był poddawany torturze która została na chwilę przerwana, domyślam się że cierpienie fizyczne odczuwa w podobny sposób do nas i zgaduję że w takiej sytuacji preferuje śmierć. (śmierci się nie boi, ból to raczej ekstremalny dyskomfort) Czy z chwilą gdy takie bodźce ustąpią znowu będzie mu niemal wszystko jedno? Być może zachowa pewien pragmatyzm i pozostanie świadomy tego że to co za chwilę się stanie nie będzie mu odpowiadało, ale przecież nie będzie się tego ani trochę bał.
Ciężko nawet wyobrazić sobie że można nie odczuwać ani grama strachu w przerwie między torturami. Znacie może jakieś ciekawe materiały na temat takich osób?
@Kaba___JK: http://www5.medicine.wisc.edu/~williams/painpsychology.pdf
Jeżeli interesują Cię takie tematy, zachęcam do psychologii.
Przyszedł mi do głowy problem, z naszej perspektywy nawet taki trochę paradoks.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację w której torturowana osoba cierpi na całkowity brak zdolności odczuwania strachu. Nachodzi mnie bardzo ciekawe pytanie, w jaki sposób w ogóle ktoś taki będzie podchodził do perspektywy kolejnych, nieuniknionych i nadchodzących fal bólu?
Przed chwilą był poddawany torturze która została na chwilę przerwana, domyślam się że cierpienie fizyczne odczuwa w podobny sposób do nas i zgaduję że w takiej sytuacji preferuje śmierć. (śmierci się nie boi, ból to raczej ekstremalny dyskomfort) Czy z chwilą gdy takie bodźce ustąpią znowu będzie mu niemal wszystko jedno? Być może zachowa pewien pragmatyzm i pozostanie świadomy tego że to co za chwilę się stanie nie będzie mu odpowiadało, ale przecież nie będzie się tego ani trochę bał.
Ciężko nawet wyobrazić sobie że można nie odczuwać ani grama strachu w przerwie między torturami. Znacie może jakieś ciekawe materiały na temat takich osób?
@Kaba___JK: Bracie... Skąd, w ogóle taki przemyślenia? Śmierć w ogniu akurat jest jedną z "łagodniejszych", o ile można to tak nazwać. Szybko umierają zakończenia nerwowe, więc raczej się udusisz (;
Pokaż ukrytą treśćPocieszyłem Cię?
Wydaje mi się, że odczuwanie bólu, uzależnione od psychiki. Stratowały mnie konie, policja spuściła mi wpie^dol, dostałem nożem po ręku. Ból mija... Gorzej z odciętymi kończynami.
Przyszedł mi do głowy problem, z naszej perspektywy nawet taki trochę paradoks.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację w której torturowana osoba cierpi na całkowity brak zdolności odczuwania strachu. Nachodzi mnie bardzo ciekawe pytanie, w jaki sposób w ogóle ktoś taki będzie podchodził do perspektywy kolejnych, nieuniknionych i nadchodzących fal bólu?
Przed chwilą był poddawany torturze która została na chwilę przerwana, domyślam się że cierpienie fizyczne odczuwa w podobny sposób do nas i zgaduję że w takiej sytuacji preferuje śmierć. (śmierci się nie boi, ból to raczej ekstremalny dyskomfort) Czy z chwilą gdy takie bodźce ustąpią znowu będzie mu niemal wszystko jedno? Być może zachowa pewien pragmatyzm i pozostanie świadomy tego że to co za chwilę się stanie nie będzie mu odpowiadało, ale przecież nie będzie się tego ani trochę bał.
Ciężko nawet wyobrazić sobie że można nie odczuwać ani grama strachu w przerwie między torturami. Znacie może jakieś ciekawe materiały na temat takich osób?
@Kaba___JK: Boje się konsekwencji wynikających z czynu jaki do tego bólu doprowadza. Inaczej tego nie potrafię określić.
Przykład nie boje się bólu jaki wynika z bójki, a konsekwencji jak wstrząśnienie mózgu.
Przyszedł mi do głowy problem, z naszej perspektywy nawet taki trochę paradoks.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację w której torturowana osoba cierpi na całkowity brak zdolności odczuwania strachu. Nachodzi mnie bardzo ciekawe pytanie, w jaki sposób w ogóle ktoś taki będzie podchodził do perspektywy kolejnych, nieuniknionych i nadchodzących fal bólu?
Przed chwilą był poddawany torturze która została na chwilę przerwana, domyślam się że cierpienie fizyczne odczuwa w podobny sposób do nas i zgaduję że w takiej sytuacji preferuje śmierć. (śmierci się nie boi, ból to raczej ekstremalny dyskomfort) Czy z chwilą gdy takie bodźce ustąpią znowu będzie mu niemal wszystko jedno? Być może zachowa pewien pragmatyzm i pozostanie świadomy tego że to co za chwilę się stanie nie będzie mu odpowiadało, ale przecież nie będzie się tego ani trochę bał.
Ciężko nawet wyobrazić sobie że można nie odczuwać ani grama strachu w przerwie między torturami. Znacie może jakieś ciekawe materiały na temat takich osób?
Odbiję więc pytanie - dlaczego uważasz że ktoś mógłby nie chcieć umrzeć, będąc torturowanym i np. nie mając zbyt szerokich perspektyw na to by ujść z życiem, jak to często bywa.
Zależy czy to tortury "wydobywcze" (dla zeznań, a te są gówno warte [np: Aleksander I Romanow podważał sens ich stosowania]), czy za karę (takie zwykle kiedyś się kończą).
Jeżeli nie czujesz strachu, jest ci zwyczajnie wszystko jedno...
Poczytaj o psychopatach, to powinno rzucić trochę światła w kwestii "logiczności" dokonywania karkołomnych ruchów.
Pamiętaj też że wszystko to działa wtedy inaczej. Nie funkcjonuje już najbardziej podstawowy mechanizm uczenia się poprzez "sparzenie się gorącym".
Działa. Ból to zwyczajnie nieprzyjemny bodziec, a takich się unika (system akcja-reakcja). Tutaj strach nie gra roli. Ja na przykład nie odczuwam strachu przed bólem jako takim.
Parafrazując pewną postać z gry komputerowej:
"Ból jest przejściowy i raczej wychodzi się z niego z życiem"
Przyszedł mi do głowy problem, z naszej perspektywy nawet taki trochę paradoks.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację w której torturowana osoba cierpi na całkowity brak zdolności odczuwania strachu. Nachodzi mnie bardzo ciekawe pytanie, w jaki sposób w ogóle ktoś taki będzie podchodził do perspektywy kolejnych, nieuniknionych i nadchodzących fal bólu?
Przed chwilą był poddawany torturze która została na chwilę przerwana, domyślam się że cierpienie fizyczne odczuwa w podobny sposób do nas i zgaduję że w takiej sytuacji preferuje śmierć. (śmierci się nie boi, ból to raczej ekstremalny dyskomfort) Czy z chwilą gdy takie bodźce ustąpią znowu będzie mu niemal wszystko jedno? Być może zachowa pewien pragmatyzm i pozostanie świadomy tego że to co za chwilę się stanie nie będzie mu odpowiadało, ale przecież nie będzie się tego ani trochę bał.
Ciężko nawet wyobrazić sobie że można nie odczuwać ani grama strachu w przerwie między torturami. Znacie może jakieś ciekawe materiały na temat takich osób?
Ucieczka przed bólem, jako bodźcem negatywnym jest naturalna i nie ma nic do strachu. Dlaczego od razu przyjmujesz, że ktoś na torturach, musi chcieć umierać?
Z resztą lepszym pytaniem byłoby "Jak zachowują się na torturach ludzie nie odczuwający bólu?".
Pokaż ukrytą treśćRorschach... +
Co tu sie odjebało w nocy? Widzę, że ruchen znowu hehe sorry najebałem się, jakieś tl dr bo czytać hadko?
@occulkot: Ja generalnie uruchamiałem i funkcjonowałem na office 2007 via wine do pewnego momentu i działa to, ale nie jest specjalnie wygodnym rozwiązaniem (potrafi się spieprzyć). W ostateczności win 7, albo dual boot.