
D31, 465zł
Jak teraz siedziałem przy kompie i szukałem screenów do quizu filmowego nr 81, to zauważyłem, że gdzieś w podświadomości został cień przyzwyczajenia: sięgnąć po papierosa i zapalić. Jednak świadomość jest tego świadoma i nie sięga (i tak nie ma po co), a poza tym, wystarczy że wstanę i mi przechodzi.

W g/Architektura była treść :( Wpisałem komentarz, ale głosu w górę już dać nie mogłem, bo została usunięta :( Treść została usunięta :(

Sam zagadkę będę mógł wstawić za jakieś 36h, czyli jutro wieczorem. Jeśli ktoś ma pomysł na kolejną odsłonę quizu, to chętnie odstąpię kolejkę.

@sens: Czy uwzględniłeś, że ktoś może dodać kilometry, zamiast odejmować? ;) Jakby się skrypt statystyk zachował w przypadku innego działania niż odejmowanie? ;)

e ty stara ruro jak ci nasram w japę to ci urwie czapę
e ty stara ruro jak ci nasram w japę to ci urwie czapę
e ty stara ruro jak ci nasram w japę to ci urwie czapę
e ty stara ruro jak ci nasram w japę to ci urwie czapę

Obstawiamy zakłady, kiedy Seba odstawi większy cyrk na miarę wyłączenia serwisu i ogłoszenia jego sprzedaży swojej alternatywnej świadomości?
Mój typ: przełom 2014 i 2015 roku
.

Czytając artykuł stąd: http://strimoid.pl/c/FDq3gL/ekosciema-20 trafiłem na taki link: http://www.bip.minrol.gov.pl/FileRepozytory/FileRepozytoryShowImage.aspx?item_id=32260
File Repozytory Show Image
Czyżby przejaw ponglisha?

Chyba porwałem się z młotyką na przysłowiowe słońce: http://strimoid.pl/c/gPzseG/strimoidowy-quiz-filmowy-0079

Przy okazji zabaw z Linuksami przeorałem sobie też instancję Windowsa z numerem 7. Zauważyłem, że nie potrzebny mi jest (na razie?) Flash. Obchodzę się bez niego i dobrze mi z tym - YouTube jak do tej pory działa (nie siedzę na nim dużo, więc nie jest to miarodajne), jak i również zauważyłem, że SoundCloud daje radę.
Myślałem do tej pory, że nie instalowanie Flasha jest domeną uber-podejrzliwych ludzi jak u/akerro, ale jak się okazuje, nie jest on do szczęścia niezbędny, co wywołało moje niemałe zdziwienie.

W ramach próby sił posiedziałem trochę i pogadałem z kilkoma współpracownikami, którzy wyszli zapalić. Zadałem sobie samemu pytanie, czy chciałem zapalić? Nie, nawet mnie nie korciło. Czy im zazdrościłem tego "błogostanu"? Nie, raczej im współczułem smrodu. Czy mi przeszkadzało, jak mnie owiał dym tytoniowy? Bardzo.
Byleby się teraz nie skusić i nie zapalić w chwili jakiegoś kryzysu, a będzie git malina.

Spędziłem weekend na bojach z instalacją Linuksów. I co? Stwierdzam, że Mint jest brzydal, Arch jest dla masochistów, bo robiąc wg ich poradnika (inglisz, żeby mi zaraz jakiś u/szarak nie pluł w twarz, że korzystam z nieaktualnego polskiego tłumaczenia) za każdym razem mam inny efekt końcowy (a i tak brak jest automatycznego łączenia z siecią bezprzewodową, po każdym uruchomieniu muszę z palca wifi-menu odpalać; zresztą, po jednej z instalacji nawet w ten sposób nie chciał się łączyć z siecią). W akcie rozpaczy próbowałem nawet ściągnąć Ubuntu, ale po wypaleniu obrazu na płytę lub przerobieniu pendryla na bootowalnego, nośnik w ogóle nie startował - migał tylko szybko jakiś błąd, a następnie komp bootował się z HDD i uruchamiał się GRUB.
Natomiast w kwestiach użytkowych - na pewnym etapie udało mi się nawet zainstalować KDE, tak zachwalane przez u/akerro i włączyć logowanie graficzne pod tym Archem (kdm.service to się chyba nazywało). Odpalam i nie wiem gdzie jestem. Ciemnoszare czcionki na jasnoszarym tle i do tego jeszcze z przezroczystością? I taki laik ma to zobaczyć na oczy i co? Przecież to się zlewa w jedno. Z miejsca chciałem wywalić.
Jeszcze na koniec w ramach narzekania na tego Archa. Instalowanie grup paczek odbywa się tam za pomocą np. pacman -S kde, ale żeby już usunąć to całe gówno, jakie się wrzuciło, to pacman -R kde nie pomaga. Dziwactwo.
No i byłoby na tyle