ależ ten google się spierdolił na przestrzeni tych wszystkich lat
praktycznie wszędzie działają standardowe skróty ctrl+N ctrl+P zamiast szczałek (może to mój IT bias, ale no kurde), ale nie w gugule
Pokaż ukrytą treść jak myślisz, że ctrl+P jest od drukowania, to znaczy, że jesteś windowsiarzem i że pluje na ciebie totalnie
Ej ocb z tym całym hotelem i odwołaniami do jego rekalmy, czemu to niby takie wiralowe i wgl? Jakieś Zgenerations things czy jak?
Ej ocb z tym całym hotelem i odwołaniami do jego rekalmy, czemu to niby takie wiralowe i wgl? Jakieś Zgenerations things czy jak?
nie tylko nie mogę się zalogować na qa.strm.pl
nie mogę nawet tam wejść, bo się wywaliło i głupi ryj rozwaliło na 404
tymczasem tutaj nihil novi sub sole, aleks kłóci się sam ze sobą
ja w ogóle stawiam tezę, że oba aleksy to jeden aleks tylko dwubiegunowy jak magnes, jeden na północ, drugi na południe
nie tylko nie mogę się zalogować na qa.strm.pl
nie mogę nawet tam wejść, bo się wywaliło i głupi ryj rozwaliło na 404
tymczasem tutaj nihil novi sub sole, aleks kłóci się sam ze sobą
ja w ogóle stawiam tezę, że oba aleksy to jeden aleks tylko dwubiegunowy jak magnes, jeden na północ, drugi na południe
Dzisiaj zamiast pracować to się bawiłem asemblerem. Udało mi się zaimplementować jakiś tam zalążek systemu. Bootloader, przeskok w tryb 32-bitowy, przerwania, ładną obsługę VGA, czytanie dysku po ATA, no i zabrałem się w końcu za załadowanie nieistniejącego jeszcze jądra (hehe, jądra). Jako system plikow wybrałem super nowoczesny FAT16.
macOS jest super bo jest tam program który potrafi stworzyć surowy obraz pojedynczej partycji. Dokładnie to czego potrzebuję, bo MBR sobie napisałem sam w boot sektorze. I jeszcze mogę ją sobie łatwo zamontować i wgrywać pliki normalnie, no zajebioza.
No to tworzę obraz, doklejam bootloader i cos sie kurwa nie zgadza. Pod adresem gdzie powinien być root systemu plików nic nie ma. Pół dnia spędziłem na liczeniu offsetów. Okazuje się, że po zamontowaniu tego obrazu jakiś spierdolony daemon ryje po całej partycji, bo dokleja jakiś kurwa fsevents, chuj wie kolejne jakieś gówno do indeksowania prosto od stiwa dżopsa.
Oczywiście nie da się tego ścierwa wyłączyć xD Po doklejeniu miliona switchy do komendy od montowania udało się jakoś ogarnąć, żeby ten FAT jakoś wyglądał w miarę standardowo, ale nadal kurwa MacOS tworzy na nim folder .fsevents i zostawia brud na dysku.
Jeszcze dobry motyw, ze jedynym sposobem żeby mac nie tworzył tego folderu, to stworzenie osobnego pliku na tej partycji, żeby powstrzymać ten fsevents. Super rozwiązanie kurwo. Ja tam nie chce mieć nic poza moim jądrem kuuurrrrwaaaaaaa