Tajemnica jeziora Ny...

Tajemnica jeziora Nyos

Historia jak z Archiwum X

1 comment Nauka Vespera weglowy.blogspot.com 0

Tajemnica jeziora Ny...

Tajemnica jeziora Nyos

Historia jak z Archiwum X

1 comment Nauka Vespera weglowy.blogspot.com 0

zryty_beret
g/NiePale

Aaaa, zapomniałem się chwalić. 6 dni już nie palę fajek. Się zawziąłem.

Pokaż ukrytą treść Tylko alkohol osłabia wolę, pamiętajcie. Dlatego "do piwa to bym sobie zapalił", tak czasami bywa. I wtedy trzeba sobie przypominać, że nie ma czegoś takiego jak "jeszcze tylko jeden papieros i nic się nie stanie". Gówno prawda. Jeden papieros to powrót do nałogu. Jak się rzuca, to na dobre. I niepotrzebne są żadne wspomagacze, wszystko tkwi w głowie. Serio.
Vespera

@zryty_beret: Gratulacje. Mój dziadek tak rzucił z dnia na dzień; powiedział, że nie będzie palić i słowa dotrzymał. A wcześniej szły mu dwie paczki dziennie. Mama co jakiś czas próbuje rzucić, kupuje jakieś plastry, tabletki i inne szmery-bajery. Kiedyś była nawet na akupunkturze, ale to wszystko nic nie daje i jak kopciła tak nadal kopci.
Ja na szczęście nie mam problemów z rzucaniem bo profilaktycznie nigdy nie zaczęłam palić.

zryty_beret
g/NiePale

Aaaa, zapomniałem się chwalić. 6 dni już nie palę fajek. Się zawziąłem.

Pokaż ukrytą treść Tylko alkohol osłabia wolę, pamiętajcie. Dlatego "do piwa to bym sobie zapalił", tak czasami bywa. I wtedy trzeba sobie przypominać, że nie ma czegoś takiego jak "jeszcze tylko jeden papieros i nic się nie stanie". Gówno prawda. Jeden papieros to powrót do nałogu. Jak się rzuca, to na dobre. I niepotrzebne są żadne wspomagacze, wszystko tkwi w głowie. Serio.
Vespera

@zryty_beret: Gratulacje. Mój dziadek tak rzucił z dnia na dzień; powiedział, że nie będzie palić i słowa dotrzymał. A wcześniej szły mu dwie paczki dziennie. Mama co jakiś czas próbuje rzucić, kupuje jakieś plastry, tabletki i inne szmery-bajery. Kiedyś była nawet na akupunkturze, ale to wszystko nic nie daje i jak kopciła tak nadal kopci.
Ja na szczęście nie mam problemów z rzucaniem bo profilaktycznie nigdy nie zaczęłam palić.

Vespera

Terriery i wszystko jasne. Między innymi po to je wyhodowano. A charty stały i patrzyły...

Vespera

Terriery i wszystko jasne. Między innymi po to je wyhodowano. A charty stały i patrzyły...

Kokofon
g/porno

O kurwa :D:D:D:D https://www.youtube.com/watch?v=L19F7WlK1ew&t=7m32s

Vespera

@Kokofon: To jest pani, która dubbinguje porno w Niemczech, gdzieś już kiedyś ją widziałam w internetach.

Kokofon
g/porno

O kurwa :D:D:D:D https://www.youtube.com/watch?v=L19F7WlK1ew&t=7m32s

Vespera

@Kokofon: To jest pani, która dubbinguje porno w Niemczech, gdzieś już kiedyś ją widziałam w internetach.

Vespera
g/sennik

Pierwsza część poniżej.
Postanowiliśmy tam zostać, przynajmniej chwilowo, i zorganizowaliśmy sobie miejsca do spania. Jedzenia też trochę było - jakieś zupki chińskie i makarony poupychane w szufladach mebli.
Potem było już rano. razem z koleżanką postanowiłyśmy iść do miasteczka zobaczyć jak się sprawy mają. Kosmitów już nie było, a zombie okazały się całkiem w porządku - ludzie po przemianie stawali się nieśmiertelni i nie musieli jeść. Spadała tylko temperatura ciała, a urazy nie goiły się - jak ktoś złamał rękę to już taka zostawała. Chodziłyśmy po rynku. Niektórzy jeszcze chcieli sprzedawać jedzenie, niektórzy coś gotowali. Nikt nas nie zaczepiał, dopóki nie zainteresowałyśmy się jedzeniem. Wtedy jakaś kobieta złapała nas i przemieniła w zombie. Potem zobaczyłam jeszcze jak wieża, w której ukrywali się "nasi" wybucha, a samolot(o, taki podobny http://www.defence24.pl/uploads/images/2013/08/A400M-MSN7-in-flight.jpg mniej więcej) , który "nasi" znaleźli na zamku i próbowali uruchomić, spada do rzeki.
Kobieta, która nas przemieniła zaczęła tłumaczyć, że nie jest tak źle, ludzie ogarną się, że nie muszą już produkować jedzenia i zajmować się potomstwem i każdy weźmie się za rozwój osobisty i robienie tego co naprawdę lubi. Przekonała mnie.
Potem znalazłam mojego narzeczonego. Chował się w krzakach po wybuchu wieży. Okazało się, że to dzieci odkręciły gaz i dlatego wybuchło. Próbowałam go przekonać do bycia zombiakiem, ale wolał zostać przy normalnym życiu.

Vespera
g/sennik

Pierwsza część poniżej.
Postanowiliśmy tam zostać, przynajmniej chwilowo, i zorganizowaliśmy sobie miejsca do spania. Jedzenia też trochę było - jakieś zupki chińskie i makarony poupychane w szufladach mebli.
Potem było już rano. razem z koleżanką postanowiłyśmy iść do miasteczka zobaczyć jak się sprawy mają. Kosmitów już nie było, a zombie okazały się całkiem w porządku - ludzie po przemianie stawali się nieśmiertelni i nie musieli jeść. Spadała tylko temperatura ciała, a urazy nie goiły się - jak ktoś złamał rękę to już taka zostawała. Chodziłyśmy po rynku. Niektórzy jeszcze chcieli sprzedawać jedzenie, niektórzy coś gotowali. Nikt nas nie zaczepiał, dopóki nie zainteresowałyśmy się jedzeniem. Wtedy jakaś kobieta złapała nas i przemieniła w zombie. Potem zobaczyłam jeszcze jak wieża, w której ukrywali się "nasi" wybucha, a samolot(o, taki podobny http://www.defence24.pl/uploads/images/2013/08/A400M-MSN7-in-flight.jpg mniej więcej) , który "nasi" znaleźli na zamku i próbowali uruchomić, spada do rzeki.
Kobieta, która nas przemieniła zaczęła tłumaczyć, że nie jest tak źle, ludzie ogarną się, że nie muszą już produkować jedzenia i zajmować się potomstwem i każdy weźmie się za rozwój osobisty i robienie tego co naprawdę lubi. Przekonała mnie.
Potem znalazłam mojego narzeczonego. Chował się w krzakach po wybuchu wieży. Okazało się, że to dzieci odkręciły gaz i dlatego wybuchło. Próbowałam go przekonać do bycia zombiakiem, ale wolał zostać przy normalnym życiu.

Vespera
g/sennik

Wreszcie jakiś sen z fabułą trzymającą się kupy... a więc tak: wracałam z kolegą, nie pamiętam skąd. On jechał do swojego miasteczka, a ja miałam jechać dalej jeszcze kilka kilometrów do swojego domu. On jechał rowerem, a ja miałam taki zabawny samochodzik jednoosobowy. Czarny i malutki, ale stylistyką nawiązywał do Lambo :) Siedziałam w nim z nogami wyciągniętymi do przodu pod szybę, a kierownicę miałam między kolanami. Ale ten mój samochodzik jeździł dość szybko i bardzo bawiło mnie to, że kolega jedzie za mną rowerem. Robiłam wokół niego kółka, wyjeżdżałam do przodu, czekałam, ogólnie nabijałam się z niego.
Potem dojechaliśmy do jego miasteczka. Leżało ono nad rzeką. Na drugim brzegu był zamek podobny do zamku w Ogrodzieńcu (byłam tam niedawno, zapewne stąd to podobieństwo), jednakże był on w stanie idealnym. Rodzina kolegi prowadziła w nim hotel. Poszłam do nich na kolację, potem miałam wracać do domu. Zjedliśmy i przyszedł jeszcze jeden znajomy. Udawaliśmy, że go nie lubimy i ganialiśmy się po ogrodzie jak dzieci. Potem przyszło jeszcze więcej ludzi, w tym mój narzeczony z naszym kotem i troll (nie taki jak z Wiedźmina, tylko taki nieduży ludek jak z cyklu fantasy co go teraz czytam). Była tam też koleżanka z gimnazjum i kilkoro dzieci. Patrzyliśmy przez okno na zachód słońca, a tu nagle wybuch w oddali, jakby jakiś wielki meteoryt spadł - i to w miejscu, gdzie mniej więcej był mój dom, do którego miałam jeszcze jechać.
Okazało się, że to byli kosmici, wylądowali na Ziemi i zamieniali ludzi w zombie. Przyszli i do nas na zamek, schowaliśmy się w najwyższej wieży. Wleźli do nas, popatrzyli i sobie poszli. Stwierdziliśmy, że to dlatego przez kota albo trolla - przestraszyli się i zostawili nas w spokoju. C. d. n.

Vespera
g/sennik

Wreszcie jakiś sen z fabułą trzymającą się kupy... a więc tak: wracałam z kolegą, nie pamiętam skąd. On jechał do swojego miasteczka, a ja miałam jechać dalej jeszcze kilka kilometrów do swojego domu. On jechał rowerem, a ja miałam taki zabawny samochodzik jednoosobowy. Czarny i malutki, ale stylistyką nawiązywał do Lambo :) Siedziałam w nim z nogami wyciągniętymi do przodu pod szybę, a kierownicę miałam między kolanami. Ale ten mój samochodzik jeździł dość szybko i bardzo bawiło mnie to, że kolega jedzie za mną rowerem. Robiłam wokół niego kółka, wyjeżdżałam do przodu, czekałam, ogólnie nabijałam się z niego.
Potem dojechaliśmy do jego miasteczka. Leżało ono nad rzeką. Na drugim brzegu był zamek podobny do zamku w Ogrodzieńcu (byłam tam niedawno, zapewne stąd to podobieństwo), jednakże był on w stanie idealnym. Rodzina kolegi prowadziła w nim hotel. Poszłam do nich na kolację, potem miałam wracać do domu. Zjedliśmy i przyszedł jeszcze jeden znajomy. Udawaliśmy, że go nie lubimy i ganialiśmy się po ogrodzie jak dzieci. Potem przyszło jeszcze więcej ludzi, w tym mój narzeczony z naszym kotem i troll (nie taki jak z Wiedźmina, tylko taki nieduży ludek jak z cyklu fantasy co go teraz czytam). Była tam też koleżanka z gimnazjum i kilkoro dzieci. Patrzyliśmy przez okno na zachód słońca, a tu nagle wybuch w oddali, jakby jakiś wielki meteoryt spadł - i to w miejscu, gdzie mniej więcej był mój dom, do którego miałam jeszcze jechać.
Okazało się, że to byli kosmici, wylądowali na Ziemi i zamieniali ludzi w zombie. Przyszli i do nas na zamek, schowaliśmy się w najwyższej wieży. Wleźli do nas, popatrzyli i sobie poszli. Stwierdziliśmy, że to dlatego przez kota albo trolla - przestraszyli się i zostawili nas w spokoju. C. d. n.

Vespera
g/Wiedzmin

UE dofinansuje produkcje dodatku do "Wiedźmina" http://mistrzowie.org/uimages/services/mistrzowie/i18n/pl_PL/201508/1440006152_by_bitcher.jpg?1440029270

Vespera

@Kuraito: Jak się nie siedzi na wypoku tylko zobaczy coś takiego przypadkiem w internetach to owszem, jest zabawne.

Vespera
g/Wiedzmin

UE dofinansuje produkcje dodatku do "Wiedźmina" http://mistrzowie.org/uimages/services/mistrzowie/i18n/pl_PL/201508/1440006152_by_bitcher.jpg?1440029270

Vespera

@Kuraito: Jak się nie siedzi na wypoku tylko zobaczy coś takiego przypadkiem w internetach to owszem, jest zabawne.

Vespera
g/Wiedzmin

UE dofinansuje produkcje dodatku do "Wiedźmina" http://mistrzowie.org/uimages/services/mistrzowie/i18n/pl_PL/201508/1440006152_by_bitcher.jpg?1440029270