
Pozycja pracownika - najgorsza z możliwych. Szef może być radykalny, to jest coś usprawiedliwionego kulturowo i z racji interesu. Jeśli przegnie, żegnamy się, jeśli przełknę to jakoś - pozostał jedynie surowym szefem. Pracownik nie może przesadzić, w negocjacjach ciągle musi brać poprawkę na przyszłe relacje. Pracownik nigdy nie może być zbyt agresywny wobec swojego szefa, chodzi tutaj o prawa świata zwierząt, o hierarchię. Jeśli go zdominuje, zniszczy współpracę. Gdybym miał szukać analogii do gier, pokera, czy szachów, pracownik w każdej sekundzie każdego dnia pracy startuje z pozycji zdominowanej i niekorzystnej.
I tak sobie myślę, bo właśnie czeka mnie trudna rozmowa, jak tutaj nie przesadzić, jak tutaj powiedzieć to, co należy powiedzieć, a jednocześnie zostawić przełożonemu ten honorowy fortel dominacji. Bo tak naprawdę w tej chwili dochodzi do sytuacji, w której to oni chcą mieć mnie, a nie ja ich, ale z drugiej strony wiem, że warto z takiej sytuacji skorzystać, zamiast iść gdzieś indziej i startować od zera. I denerwuje mnie to, bo nigdy nie byłem w tym dobry. Jestem człowiekiem od wszystkiego, serio - potrafię zadbać o wszystko, tylko nie o własne interesy. Mieliście coś takiego?

@Kaba___JK: Z autopsji znam sytuacje, w której jako pracownik startowałem wobec przełożonych z gorszej pozycji, z autopsji znam przykłady, kiedy przełożeni (w liczbie mnogiej!) są partnerami, którzy wydają polecenia służbowe (no kur... chyba na tym to polega, że kierownik przydziela zadania, mówi co jest do zrobienia itp.), ale z którymi można powiedzieć, że "to jest bez sensu, bo [argumentacja]", z którymi się dogadać można na normalnych warunkach. Z takimi jesteś na równej pozycji, mimo zachowania podległości służbowej, nie jesteś przegrany i zdominowany "w każdej sekundzie".
W skrócie Ci opisałem sytuację. Piramidalna bzdura, bo wydałeś tę opinię na podstawie swoich wspomnień o "skurwielach", a nie "partnerach".

Pozycja pracownika - najgorsza z możliwych. Szef może być radykalny, to jest coś usprawiedliwionego kulturowo i z racji interesu. Jeśli przegnie, żegnamy się, jeśli przełknę to jakoś - pozostał jedynie surowym szefem. Pracownik nie może przesadzić, w negocjacjach ciągle musi brać poprawkę na przyszłe relacje. Pracownik nigdy nie może być zbyt agresywny wobec swojego szefa, chodzi tutaj o prawa świata zwierząt, o hierarchię. Jeśli go zdominuje, zniszczy współpracę. Gdybym miał szukać analogii do gier, pokera, czy szachów, pracownik w każdej sekundzie każdego dnia pracy startuje z pozycji zdominowanej i niekorzystnej.
I tak sobie myślę, bo właśnie czeka mnie trudna rozmowa, jak tutaj nie przesadzić, jak tutaj powiedzieć to, co należy powiedzieć, a jednocześnie zostawić przełożonemu ten honorowy fortel dominacji. Bo tak naprawdę w tej chwili dochodzi do sytuacji, w której to oni chcą mieć mnie, a nie ja ich, ale z drugiej strony wiem, że warto z takiej sytuacji skorzystać, zamiast iść gdzieś indziej i startować od zera. I denerwuje mnie to, bo nigdy nie byłem w tym dobry. Jestem człowiekiem od wszystkiego, serio - potrafię zadbać o wszystko, tylko nie o własne interesy. Mieliście coś takiego?

@Kaba___JK: Z autopsji znam sytuacje, w której jako pracownik startowałem wobec przełożonych z gorszej pozycji, z autopsji znam przykłady, kiedy przełożeni (w liczbie mnogiej!) są partnerami, którzy wydają polecenia służbowe (no kur... chyba na tym to polega, że kierownik przydziela zadania, mówi co jest do zrobienia itp.), ale z którymi można powiedzieć, że "to jest bez sensu, bo [argumentacja]", z którymi się dogadać można na normalnych warunkach. Z takimi jesteś na równej pozycji, mimo zachowania podległości służbowej, nie jesteś przegrany i zdominowany "w każdej sekundzie".
W skrócie Ci opisałem sytuację. Piramidalna bzdura, bo wydałeś tę opinię na podstawie swoich wspomnień o "skurwielach", a nie "partnerach".

Mixtape: Breakbot - The Lazy Sunday Selecta
Zapewne już było. Odświeżam temat, uzacniam i propsuję. Warto.
preview 0 comments sjesta zryty_beret youtube.com 0

Mixtape: Breakbot - The Lazy Sunday Selecta
Zapewne już było. Odświeżam temat, uzacniam i propsuję. Warto.
preview 0 comments sjesta zryty_beret youtube.com 0

Firmę prowadzę i każdego dnia mnie chuj strzela.
To wiesz na własnej skórze, że za każdy tysiąc, który pracownik dostaje do ręki na umowie o pracę, pracodawca musi dołożyć prawie-że-drugie tyle.
To wszystko (politycy, urzędnicy) są darmozjady, ja teraz czekam z nadzieją, aż cały ten system dupnie (czytaj: nasz kraj zbankrutuje). Ostatnio próbowałem wykształconej osobie (kurna, magister, tłumacz, osoba oczytana) wytłumaczyć, że kiedy pracuje na zlecenie, a potem przechodzi na umowę o pracę, a szef mu mówi "dobra, nie dostaniesz trzech tysięcy, tylko dwa i pół" to nie jest obniżka pensji, tylko kwestia formy zatrudnienia i kosztów pracy. Zadziwiające, jak wiele ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy.

Firmę prowadzę i każdego dnia mnie chuj strzela.
To wiesz na własnej skórze, że za każdy tysiąc, który pracownik dostaje do ręki na umowie o pracę, pracodawca musi dołożyć prawie-że-drugie tyle.
To wszystko (politycy, urzędnicy) są darmozjady, ja teraz czekam z nadzieją, aż cały ten system dupnie (czytaj: nasz kraj zbankrutuje). Ostatnio próbowałem wykształconej osobie (kurna, magister, tłumacz, osoba oczytana) wytłumaczyć, że kiedy pracuje na zlecenie, a potem przechodzi na umowę o pracę, a szef mu mówi "dobra, nie dostaniesz trzech tysięcy, tylko dwa i pół" to nie jest obniżka pensji, tylko kwestia formy zatrudnienia i kosztów pracy. Zadziwiające, jak wiele ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy.

@Wojnar: Nieeee, nie ma podatków. Podatki w Polsce są niskie. Ich podniesienie zwiększy PKB i dobrobyt. Aby ludziom żyło się lepiej. Dług publiczny ukryjemy, pożyczymy od ludzi pieniądze w zamian za obligacje, potem zabierzemy im te obligacje, będziemy sami sobie winni pieniądze i nie będzie żadnego długu. Stary, to jest myśl! Pożyczymy, kasa będzie, a nie będziemy musieli oddawać!
Tak wygląda myślenie polskiego rządu przez ostatnie kilka lat. Oni likwidują, żeby "ukryć" dług publiczny. Tak to działa. Są winni sami sobie, więc nie są winni nikomu. A deficyt finansowy jest tylko iluzją. Pożyczy się więcej kasy po prostu i będzie dobrze.
Serio.

@Wojnar: Nieeee, nie ma podatków. Podatki w Polsce są niskie. Ich podniesienie zwiększy PKB i dobrobyt. Aby ludziom żyło się lepiej. Dług publiczny ukryjemy, pożyczymy od ludzi pieniądze w zamian za obligacje, potem zabierzemy im te obligacje, będziemy sami sobie winni pieniądze i nie będzie żadnego długu. Stary, to jest myśl! Pożyczymy, kasa będzie, a nie będziemy musieli oddawać!
Tak wygląda myślenie polskiego rządu przez ostatnie kilka lat. Oni likwidują, żeby "ukryć" dług publiczny. Tak to działa. Są winni sami sobie, więc nie są winni nikomu. A deficyt finansowy jest tylko iluzją. Pożyczy się więcej kasy po prostu i będzie dobrze.
Serio.