dopiero wrocilem z rest i zaraz musze wstac bo zmieniamy menu zajebcie mnie kurwa po chuj w ogole marnuje czas zeby tu pisac jak moglbym se tindera odpalic albo spac
@kakabix: znaczy teoretycznie to ofc się da, sam ostatnio ustawiałem datę w komitach tak, że niby pracowałem w piątek po południu kiedy słodko spałem i zbijałem bąki xD ale wydaje mi się, że akurat te były legitne, tym bardziej że tu nikt od nikogo nie oczekuje, że będzie napierdalał po nocach
no i z jednej skrajności w drugą xD przespałem tak z ponad połowę czasu przez ostatnich parę dni, nie pracowałem nic a nic, a teraz nie przespałem nocy i pracowałem dużo i teraz nie idę spać tylko idę dalej pracować dużo, tylko się przejadę do biura, żeby nie usnąć (tam kawę® robi automat, nie trzeba się z kafetierą pierdolić ani się prosić)
@sens: aj kurwa zalinkowaałem jakiegoś gimusa bei gibusa zamiast raw footage, ale i tak nikogo to nie obchodzi
@Logika: nie ma to jak wieczorem zostać wkurwionym przez ludzi
cała noc psu w dupę jak psu z gardła wyjęta
gdzie najlepiej szukać informacji, jak dokonać morderstwa doskonałego? bo google śledzi
ale przy okazji dłubię obrazki, żeby wyglądały nieco inaczej na nocnym i dziennym https://i.imgur.com/kJUz7Jq.png
Miałam fajny paraliż a w zasadzie dwa :d
- miałam wrażenie, że się unoszę nad łóżkiem. Ktoś mnie zapytał, kim bym była gdybym miała być przedmiotem. Odpowiedziałam, że krążkiem. Bo zawsze może się toczyć, ciągle jest w ruchu, kręci się. I właśnie zaczęłam się kręcić jak ten krążek. Więc pomyślałam, że zaryzykuję i spróbuję wyjść z ciała, ale mi się nie udało no i paraliż się skończył.
- Mniej przyjemny. Piszczało mi mocno w uszach, waliło mi serce jak nie wiem (miałam rękę położoną na klatce piersiowej), w dodatku ktoś biegał po pokoju i bił mnie w brzuch przez co miałam wrażenie jakbym się dusiła. Trwał dobrą godzinę, byłam wykończona... Sprawdzałam też czy ta postać ze mną porozmawia, ale nie chciała. Zamiast tego jak miałam zamknięte oczy widziałam dziwne znaki, tj. cyfry i liczby.
Pierwszy był przyjemny a drugi nie za bardzo, ale zawsze to jakieś doświadczenie.
@Taiga: Pijesz sporo kawy, energetyków, coli po południu lub nawet wieczorem? Oszczędzasz na śnie? Plus trochę stresu i gotowy przepis na paraliż senny.
@Karramba: 1 kawa dziennie, góra dwie, od czasu do czasu energetyk, coli nie piję. :) ale bardzo możliwe, że przez stres i mało snu :)
Miałem przed chwilą paraliż senny. Nie pamiętam do końca co mi się wcześniej śniło, ale wiem, że chodziło o mojego pijanego ojca, że poleciałem do niego helikopterem czy coś w tym stylu.
Miał do mnie jakieś pretensje i chciał gdzieś bardzo iść. Powiedziałem mu, że jestem śpiący i nie mam ochoty, bo muszę być na jutro wyspany (a normalnie też muszę i ojciec dzisiaj też jest pijany).
Odpowiedział mi, że jeśli się położę to lepiej dla mnie żebym zdechł w tym łóżku, bo jeśli nie to on mi zmiażdży gardło.
Śmiał się, niby swoim śmiechem ale bardziej psychopatycznym. Czuć było po nim, że ma się do czynienia z zupełnie innym, bardziej agresywnym niż w rzeczywistości człowiekiem.
Położyłem się do łóżka i po chwili przychodzi on. I teraz najdziwniejsze, bo miałem wrażenie że się budzę, ale ciągle wracam do snu (jego głos zanikał i pojawiał się ponownie, jakbym przełączał stację radiową).
Na chwilę zmienił się na spokojniejszy głos...
W każdym razie, na początku stał gdzieś z boku łóżka, później stanął nade mną (widziałem jego sylwetkę) u góry łóżka, tuż nad moją głową. Śmiał się i wyzywał mnie. Po chwili stał już na łóżku, w rozkroku nad moją głową. Nie wiem jakim cudem, ale schylił się na tyle nisko, że widziałem jego twarz. Była zreformowana i tylko trochę podobna, ale wiem, że bardzo chciałem ją zobaczyć.
(I jeszcze ważna kwestia; od samego początku wiedziałem, że jest to paraliż senny. Zorientowałem się raz i za każdym kolejnym już mam tego świadomość.)
Zacząłem bluzgać, obrażać go. Przy ostatnim paraliżu zrobiłem to samo i zauważyłem, że pomaga to się obudzić.
Zdziwiło go to. Na koniec wyciągnął do mnie ręce, jakby zamierzał mnie udusić. Powiedziałem "no, dawaj" i się obudziłem.
I to przeczucie, że może to nie był sen, tylko jawa w jakimś innym wszechświecie...
Ciekawi mnie co by się stało, gdybym nie próbował się obudzić. Może to tak się umiera we śnie, tylko jeszcze jakoś mi się udaje wymsknąć?
Jakbym kiedyś umarł we śnie to Taiga tu o tym opowie ;)
Możliwie, że to wszystko przez stres. Miałem dwa ciężkie i nieprzyjemne dni pod rząd (latanie po urzędach, zawalony egzamin, jeżdżenie cały dzień po mieście) i muszę za trzy godziny wstać na nowy stres.
@Jezor: mózg by zareagował i byś się obudził.
Są różne sposoby na obudzenie się i zazwyczaj wiadomo, że to paraliż (jak już człowiek o tym przeczyta gdzieś). :)
Miałem, sen, że byłem mnichem i niedługo miałem przejść rytuał, w którym bóg mnie namaści czy coś w tym stylu. Miało to wyglądać tak, że wchodzę pod taką kopułę i po chwili jasne światło unosi mnie do góry. No i mnich który o tym mówił już to sam przeżył, więc opowiadał też że są tam jakieś święte jagody, muszę je wziąć i rozciąć ich twardą skórkę, a następnie polać głowę ich sokiem.
No i przychodzi moja kolej. Golę głowę, jak to na mnicha przystało. Wchodzę pod tą kopułę, unoszę się w smudze oślepiającego światła i widzę boga - kobietę. Rozcinam te jagody i leję na głowę ich sok, jest czerwony jak krew. Po chwili rytuał się kończy a bóg odchodzi i znika za ścianą.
Patrzę w lustro, dotykam głowy. Nie ma żadnego soku, choć przed chwilą byłem cały nim oblany...
Za to na czole wyrósł mi sutek.
@Jezor: Ciekawe, czy przeszedłeś ten test. Możliwie, że sutek miał Ci pomóc w dzieleniu się swoją mądrością z innymi, skoro osiągnąłeś tak wysoki poziom oświecenia.
@Kaba___JK: no cóż, we śnie bóg był kobietą, więc może sutek reprezentuje boską doskonałość? I zostałem naznaczony kobiecym ciałem, aby dzielić się kobiecym pięknem nawet kobietą nie będąc? Może do tego powinna dążyć rasa ludzka, do stania się kobietami?
Co ciekawe, żaden z mnichów takiego sutka nie miał! Kto wie, kto wie...
Śniło mi się, że ten portal jeszcze raz zmienił nazwę. Na srtimoid, stirm czy coś w tym stylu; wiem, że była litera "i" w pierwszej części wyrazu.
@szarak: a największy koszmar użytkownika strm.pl to
"Śniło mi się, że strm zmienił nazwę na druxet.pl" XDD
Przed tym nie pamiętam, co się działo.
Bylem w bloku, dużo większym niż ten, w którym mieszkam. Przechodziła obok mnie śmierć, ale nie ja byłem jej celem, tylko ktoś zupełnie inny. Mogłem ją dotknąć, chwycić, zatrzymać na chwilę, żeby dać tej osobie choć trochę więcej czasu. Śmierć była bardzo groteskowa. Szła w czarnym płaszczu z kapturem (materiał jak na worki) i miała wielką kosę. Kiedy ją zatrzymywałem, wydawała z siebie okropny dźwięk. Taki świst jak u starego pijaka z dziurą w gardle. Potem było spokojnie, coś zupełnie innego. Bylem z moim dobrym znajomym, śniłem o jakimś koledze z którym się nigdy nie znaliśmy ale miał pretensje, że mu nawet nikt ręki nie podał. Przyszedł nawet do mojego domu żeby nam o tym powiedzieć. Tak, czy inaczej przeprosiliśmy go i sobie poszedł.
Ale pomijając ten fragment, bo go pamiętam szczegółowo choć nie jest istotny.
Wchodzę do mieszkania, jacyś znajomi ludzie oglądają tv. Mówię im o tym, że mogę zatrzymać śmierć na dłużej. I wtedy przychodzi moja siostra, widocznie zdenerwowana na mnie o to. Nagle jest noc. Wychodzi z pokoju siostra. Zaczyna się dusić. Próbuję jej pomóc, ale nic to nie daje. Uciskam jej brzuch, zaczyna wymiotować. Najadła się jakich dziwnych proszków.
Krzyczę o pomoc, ale moja mama tego nie zauważa. Coś gotuje, mniejsza p tym co. Chcę od niej leki wziąć dla Siostry, nic mi nie daje bo za drogo. Siostra umiera, wszędzie wymiociny. Nikt się tym nie przejmuje, poza mną. Umarła. Krzyczałem jeszcze przez chwilę i się obudziłem.
Pisałem to w półśnie, zasypiałem kilka razy w trakcie, nie wiem na ile dobrze i sensownie mi się to udało :D
Pierwsza część poniżej.
Postanowiliśmy tam zostać, przynajmniej chwilowo, i zorganizowaliśmy sobie miejsca do spania. Jedzenia też trochę było - jakieś zupki chińskie i makarony poupychane w szufladach mebli.
Potem było już rano. razem z koleżanką postanowiłyśmy iść do miasteczka zobaczyć jak się sprawy mają. Kosmitów już nie było, a zombie okazały się całkiem w porządku - ludzie po przemianie stawali się nieśmiertelni i nie musieli jeść. Spadała tylko temperatura ciała, a urazy nie goiły się - jak ktoś złamał rękę to już taka zostawała. Chodziłyśmy po rynku. Niektórzy jeszcze chcieli sprzedawać jedzenie, niektórzy coś gotowali. Nikt nas nie zaczepiał, dopóki nie zainteresowałyśmy się jedzeniem. Wtedy jakaś kobieta złapała nas i przemieniła w zombie. Potem zobaczyłam jeszcze jak wieża, w której ukrywali się "nasi" wybucha, a samolot(o, taki podobny http://www.defence24.pl/uploads/images/2013/08/A400M-MSN7-in-flight.jpg mniej więcej) , który "nasi" znaleźli na zamku i próbowali uruchomić, spada do rzeki.
Kobieta, która nas przemieniła zaczęła tłumaczyć, że nie jest tak źle, ludzie ogarną się, że nie muszą już produkować jedzenia i zajmować się potomstwem i każdy weźmie się za rozwój osobisty i robienie tego co naprawdę lubi. Przekonała mnie.
Potem znalazłam mojego narzeczonego. Chował się w krzakach po wybuchu wieży. Okazało się, że to dzieci odkręciły gaz i dlatego wybuchło. Próbowałam go przekonać do bycia zombiakiem, ale wolał zostać przy normalnym życiu.
Wreszcie jakiś sen z fabułą trzymającą się kupy... a więc tak: wracałam z kolegą, nie pamiętam skąd. On jechał do swojego miasteczka, a ja miałam jechać dalej jeszcze kilka kilometrów do swojego domu. On jechał rowerem, a ja miałam taki zabawny samochodzik jednoosobowy. Czarny i malutki, ale stylistyką nawiązywał do Lambo :) Siedziałam w nim z nogami wyciągniętymi do przodu pod szybę, a kierownicę miałam między kolanami. Ale ten mój samochodzik jeździł dość szybko i bardzo bawiło mnie to, że kolega jedzie za mną rowerem. Robiłam wokół niego kółka, wyjeżdżałam do przodu, czekałam, ogólnie nabijałam się z niego.
Potem dojechaliśmy do jego miasteczka. Leżało ono nad rzeką. Na drugim brzegu był zamek podobny do zamku w Ogrodzieńcu (byłam tam niedawno, zapewne stąd to podobieństwo), jednakże był on w stanie idealnym. Rodzina kolegi prowadziła w nim hotel. Poszłam do nich na kolację, potem miałam wracać do domu. Zjedliśmy i przyszedł jeszcze jeden znajomy. Udawaliśmy, że go nie lubimy i ganialiśmy się po ogrodzie jak dzieci. Potem przyszło jeszcze więcej ludzi, w tym mój narzeczony z naszym kotem i troll (nie taki jak z Wiedźmina, tylko taki nieduży ludek jak z cyklu fantasy co go teraz czytam). Była tam też koleżanka z gimnazjum i kilkoro dzieci. Patrzyliśmy przez okno na zachód słońca, a tu nagle wybuch w oddali, jakby jakiś wielki meteoryt spadł - i to w miejscu, gdzie mniej więcej był mój dom, do którego miałam jeszcze jechać.
Okazało się, że to byli kosmici, wylądowali na Ziemi i zamieniali ludzi w zombie. Przyszli i do nas na zamek, schowaliśmy się w najwyższej wieży. Wleźli do nas, popatrzyli i sobie poszli. Stwierdziliśmy, że to dlatego przez kota albo trolla - przestraszyli się i zostawili nas w spokoju. C. d. n.
Stałem na balkonie w stroju Adama i sikałem do taczki ustawionej przede mną. Żona sąsiada kosiła półmetrowy śnieg kosiarką do trawy pod naszym balkonem (było lato). Stresowałem się, że zaraz mnie zobaczy.
Pokaż ukrytą treść Podobno jak się człowiekowi śni, że sika, to moczy łóżko. Na szczęście mnie to ominęło.@borysses: Upraszczając: A związane jest z substytucją B. To A jest substytucją B, czy jest związane jest z jakąś substytucją C, która pozostaje w domyśle?
No prościej się kurwa już nie da :P
Sen jest tym przypadku tylko jednym z wielu elementów umożliwiających osiągnięcie celu, jakim jest uwolnienie napięcia seksualnego [w miarę niedestruktywny (by uniknąć poczucia winy) sposób].
Substytucja B - jest jednym z możliwych mechanizmów do których pasują wspomniane wyżej elementy. Więc sen nie jest substytucją samą w sobie a jest z nią związany.
Śniło mi się, że po dodaniu tej treści zostałem wybuczany i wygwizdany na strm, bo to wcale nie było z Rosji, tylko z Polski, a babkę na wózku potrąciła bordowa Skoda, którą prowadził mój kierownik z roboty.
Zombie karły. Śniły mi się zombie karły zeszłej nocy. Część z nich wyglądała jakby cierpiały na bielactwo, chyba, że przed zombifikacją były albinosami... Budowałem jakiś domek czy inną altankę z sosnowych desek, zaatakowały mnie, wlazłem na dach (na szczęście już ukończony), chwyciłem za wiosła i odpłynąłem na środek jeziora. Domek/altanka był dmuchany.
Dziś mi się śniło, że się obudziłem w nocy i zobaczyłem statek obcych za oknem. Zacząłem nagrywać itd. akcja snu. I sen zakończył się tym, że znowu położyłem się spać.
Pokaż ukrytą treśćSzkopuł w tym, że się obudziłem w śnie w łóżku w moim starym domu. I nie, nie ma nic nagranego na telefonie. :(
Śniło mi się dziś, że potrafię się teleportować. Niezbyt daleko, z jednego końca pokoju w drugi, ale kilka razy mi się udało. Musiałam tylko mocno skoncentrować się na miejscu, w którym chcę się pojawić i zamknąć oczy. Otwierałam oczy i byłam już w miejscu docelowym. Sen był bardzo szczegółowy, prawie jak świadomy sen. Gdyby potrwał trochę dłużej, to może udałoby mi się przejąć nad nim kontrolę.
Niedawno śniło mi się, że byłem pod prysznicem i zachciało mi się srać. Pomyślałem, że potem wepchnę kupę do odpływu, więc postawiłem kloca i... wyszedł taki wielki i twardy, miał z półtora metra.
Nie było szans że się to zmieści do odpływu, więc zawinąłem kupę w ręcznik z zamiarem wyrzucenia jej po prysznicu do kibla. Chwilę później się obudziłem.
Mój sen dzisiaj.
Chodziłem po mieście i czegoś szukałem bądź uciekałem przed czymś albo zwiedzałem, byłem na jednej uliczce. Wlazłem do jakiegoś budynki i szybko z niego wyszedłem bo coś mnie w nim przeraziło albo ktoś. Ten ktoś mnie dorwał.
Złapał za rękę, trzymał i wtedy mówiłem takie rzeczy że się sam dziwiłem. Jakieś ważne, byłem jakby przekaźnikiem jakby ktoś mnie opętał i mówił przeze mnie. Nie pamiętam co mówiłem ale było to super, prawdy objawione ;p
Następnie stoczyłem bitwę z obcym ze statku ufo (zwykły krążek który się rozbił) Kiedy już się rozbił podszedłem i oglądałem sobie jego wnętrzności, piękna fauna i flora, jakieś roślinki nie z tej ziemi. Szybko wziąłem wrzątek żeby nie skazić ziemi i zacząłem polewać to wszystko.
Nagle wyskoczyło jakieś gówienko, jakieś stworzonko (małe) i zaczęło się ze mną "bić". Po pewnym czasie było wiadomo że walka jest nie do wygrania w ten sposób który to robiłem. W końcu trzymałem w ręce metalową ładną rurkę, wtedy nagle obcy ze statku zniknął jakby się wyłączył. Rurka wydłużyła się i zrobiło się z niej coś w stylu parasolki (lol). Wtedy dostrzegłem jakichś ludzi na ulicach. Spostrzegłem że jestem w przyszłości, ludzie wyglądali trochę inaczej jak i też budynki wysokie nowoczesne wieżowce. Koniec snu ;]
Akcja dzieje się w jakimś szpitalu czy klinice. Nie jest to nic związanego z psychiatrią; wot, zwykły szpital i chyba gabinety dentystyczne.
Czekałem w kolejce i pamiętałem, że miałem wcześniej dziwną wizję: zegarek z godziną 17:15 i jakiś losowy ciąg znaków, dwa słowa, pierwsze na C - we śnie pamiętałem go dokładnie. Nie przeżyłem tej wizji sam, tylko wiedziałem, że ją miałem.
Na zegarze w gabinecie wybiła 17:15. Do poczekalni wszedł wysoki mężczyzna w płaszczu i kapeluszu. Przy jego nodze szła jakaś dziwna, karłowata osoba z kapturem zakrywającym całą twarz. Gdy ją odsłoniła okazało się, że jest to kukiełka przypominająca dziecko, ale owłosione jak małpa, z tym, że wyglądała na bardzo zaniedbaną - część włosów już z niej wypadła.
I wtedy się zaczęło. Mężczyzna sięgnął wgłąb płaszcza i wyciągnął stary, zardzewiały, krótki miecz. Zabijał kolejnych ludzi wbijając im go w głowę albo rozcinając gardła. Pobiegłem do gabinetu. Pani doktor powiedziała mi, że w składziku jest broń, ale żeby się tam dostać trzeba go otworzyć hasłem którego nie zna, wstukując je w komputer. Znowu przypomniałem sobie o wizji - wpisałem ciąg znaków. Udało się. Wchodzę do tego pomieszczenia a tam pusto, cztery białe ściany i jedynie wielka plama krwi na suficie...
I wtedy zaczęło się od nowa. Przeniosłem się do godziny 17:10. Wbiegłem szybko do gabinetu i mówię do lekarki (miała ciemną skórę i była delikatnie otyła; dobrze jej z oczu patrzyło) że musi mi zaufać, że mamy mało czasu. Wklepałem hasło i powiedziałem, żeby weszła do pokoju, że na suficie jest wielka plama krwi. W tym czasie obok niej stała jakaś asystentka, była bardzo blada i jakby w szoku, jakby też wiedziała co się stanie. Od razu gdy lekarka wyszła stamtąd powiedziała tylko przytłumionym głosem "ufam ci" i kazałem jej szukać czegoś ostrego.
Wybiła 17:15. Wybiegłem z gabinetu w stronę tego gościa w kapeluszu, miałem jakiś skalpel. Pociąłem mu szybko rękę, którą chciał wyjąć miecz. Zabrałem mu go i od razu zamachnąłem się na kukiełkę. Trafiłęm ją w głowę i nie wiem, co się stało, ale miałem wrażenie że uciekła. Teraz kolej na gościa - wbiłem mu miecz w gardło - przeszedł na wylot. Padł. Poszedłem do lekarki, która siedziała na podłodze z asystentką i próbowała ją pocieszyć. Ta popatrzyła na mnie i nagle jej twarz zaczęła się zmieniać w nieprzyjemnym grymasie. Stała się blada... zmieniła się w tego gościa! Zabiłem go mieczem, ale za chwilę kolejna osoba z poczekalni siedząca obok mnie zaczęła się zmieniać, wydając z siebie przy tym dźwięk panicznego śmiechu. Potem zaczęła się zmieniać lekarka. I wtedy doszło do mnie to nieodparte wrażenie, że kolejną osobą, która się zmieni będę ja. Stwierdziłem jebać ten sen i powiedziałem do tego zmienionego gościa, że nie będę się bawił w jego grę i się obudziłem (na własne życzenie, kontrolowałem to).
Wstałem. Piąta rano. Ledwo co doszedłem do łazienki, bo się bałem jak cholera, że zaraz się gdzieś pojawi ten gość albo że zobaczę go w lustrze :C